czwartek, 20 lutego 2014

Walentynkowy OS / Leonetta: ♥ Prawdziwa miłość przychodzi do nas w najmniej oczekiwanych chwilach ♥

Z chmur poleciała jedna kropla deszczu. Leciała w stronę pustego cmentarza w Buenos Aires. Spadła na głowę pięknej dziewczyny która siedziała na ławce przy jednym z grobów. Miała w ręku czerwoną jak krew różę, a koło niej był plecak koloru kremowego. Po jej policzkach spływały słone łzy a jej oczy były skierowane na napis.

Alejandro Castillo, ojciec i kochający mąż
02 / 07 / 1972 - 14 / 02 / 1999
Oraz jego kochająca żona, Andrea Castillo, matka dwuletniej Violetty
23 / 03 / 1974 - 14 / 02 / 1999

Jej rodzice umarli piętnaście lat temu, gdy ona miała tylko dwa lata. 14 lutego. Walentynki. Właśnie tego dnia straciła dwóch najważniejszych ludzi w swoim życiu. 
Co roku, kiedy inni nastolatkowie chodzili na randki, ona siedziała w domu lub na cmentarzu. Poza tym, nie miała z kim spędzić ten dzień. Nikt nie zwracał na nią uwagi i miała jedną przyjaciółkę, Klarę. Podniosła się i wzięła swój plecak. Położyła różę na grobie i wyszła z cmentarza. Po chwili mnóstwo kropli deszczu spadało na jej głowę a jej włosy wkrótce były całe mokre. Poszła w stronę jej nudnej szkoły.

Podczas lekcji patrzyła na szare chmury. Czekała aż ten przeklęty dzwonek zadzwoni. Spojrzała na stary zegar na ścianie. 8...7...6...5...4...3...2...1... Uczniowie zerwali się ze swoich miejsc i poszli w stronę drzwi. Violetta jako jedyna jeszcze nie ruszyła się ze swojego miejsca. Spojrzała pod ławkę żeby podnieść jej ołówek a gdy podniosła swoją głowę zobaczyła kawałek papieru.
- Haha, bardzo śmieszne. Kolejny żart, co nie? - odwróciła się lecz nikogo nie zobaczyła. Popatrzyła dookoła siebie i zauważyła, że nie ma ani jednej osoby w jej klasie. Wszyscy poszli na stołówkę.
Szybko wzięła wszystkie swoje rzeczy i pobiegła tam gdzie wszyscy się udali. Usiadła koło Klary i się uśmiechnęła. 
- Co tam? - spytała swoją przyjaciółkę.
- Tęskniłam za tobą. - westchnęła - Odkąd nas rozdzielili nie spędzamy tak dużo czasu razem.
- Wiem. - odpowiedziała - Ale przecież widziałyśmy się dzisiaj rano! Nie smuć się.
- Dobrze. A co to? - spytała wskazując na papierek który dziewczyna trzymała. 
Violetta zapomniała, że nadal go ma.
- Nie wiem. Poczekaj, przeczytam.

"Kiedy cię widzę, wszystko wydaję się łatwiejsze. 
Znikają wszystkie zmartwienia a pojawia się te miłe ciepło które przechodzi przez moje ciało.
Nie wiem co bym bez ciebie zrobił, chociaż ty pewnie mnie nawet nie zauważasz.
Nie mogę ci powiedzieć to wprost, więc będę dawał ci te liściki aż będę wystarczająco odważny.
Następny list zobaczysz w swojej szafce kiedy będziesz iść po swoje książki.
/ Cichy Wielbiciel"

 Wpatrywała w ten list jakby był zaczarowany. Nie mogła w to uwierzyć.
- Walentynka? - usłyszała głos swojej przyjaciółki. Spojrzała na nią z przerażeniem.
- Co? Znaczy, ja... Oczywiście, że to nie jest walentynka. To tylko lista zakupów od mojej cioci.
- Aha. Ok... - było widać, że Klara jej nie wierzyła. Zaczęła jeść swoją sałatkę i co chwilę spoglądała podejrzliwie na Violettę.
Po przerwie Viola szybko pobiegła do swojej szafki i ją otworzyła. Wyjęła z niej swoje książki lecz nie zobaczyła żadnego listu. Pewnie ktoś napisał ten list dla żartów. Co ona sobie myślała?! Że ktoś na tym świecie się w niej zakocha?! Była taka naiwna....

- Otwórzcie swoje książki na stronie 67 - powiedziała pani Domendro, nauczycielka przyrody. Kiedy uczniowie usłyszeli ją, było słychać szelesty po czym kobieta zaczęła gadać o nudnych prawach natury. Szatynka spojrzała na kawałek papieru w jej książce. Schowała ją w swojej kieszeni i poczuła jak wszystko nabiera koloru. Nie wiedziała dlaczego tak się czuła, lecz wiedziała co zrobi kiedy skończy się lekcja.
 Ostatnia lekcja.
Wybiegła z klasy i ruszyła w stronę domu. Wiedziała, że źle robi, nie żegnając się ze swoją przyjaciółką, ale nie mogła czekać tylko od razu przeczytać list od cichego wielbiciela. Weszła do domu, rzuciła krótkie "cześć" i poszła do swojego pokoju.Spojrzała na list.

"Uwielbiam cię. 
Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Kiedy cię nie ma, nic nie istnieje. 
Nic.
Dlatego pójdź do parku czerwonych róż. 
W tej chwili.
/ Cichy Wielbiciel"

Uśmiechnęła się i cicho zeszła po schodach, żeby nikt ją nie zobaczył. Potem otworzyła drzwi i pobiegła w stronę pięknego parku. Na jej twarzy nadal gościł uśmiech.
Kiedy już doszła do miejsca gdzie miała się spotkać ze swoim wielbicielem, wzięła parę róż i usiadła na ławce. Spojrzała na różę którą trzymała i zauważyła coś białego. Kawałek papieru.

"Już mam na tyle odwagi żebyś mnie zobaczyła.
Odwróć się, a wszystko wyjaśni.
/ Cichy Wielbiciel"

To, co się stało w tamtej chwili, nie można opisać słowami. Jej życie od tego dnia miało sens. Znalazła miłość, w najbardziej niespodziewanym momencie. Ona kochała go, a on ją. Resztę pozostawiam dla waszej wyobraźni.  

___________________________________

Ok...... 
CO TO JEST??
Mój Walentynkowy OS....
DLACZEGO JEST TAKI BEZNADZIEJNY?
Nie starałam się...
BRAK MI SŁÓW. WYJDŹ.
Przepraszam. Już wychodzę...

Nina Verdas ;**

 
 

2 komentarze:

  1. Kolejny raz mówię... Całuśny!!!
    Czemu taki piękny?! Co?!
    Kochana, weź wypchaj się z tym swoim talentem <333
    OS cudny! Cichy wielbiciel ;* Kocham :D
    Czekam na następny rozdział i OS ;3

    Pati Brooks <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całuśny? Chcesz całować mojeg OSa?! xDD
      Jaki piękny? Co ty mówisz?
      Mam się wypchać moim talentem? Żyć mi szczęścia xD
      Co nie? Słodki cichy wielbiciel :D

      Nina Verdas ;**

      Usuń

Dziękuje za czytanie moich bzdur. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
<3333333333333333333