w tym samym czasie boisz się umrzeć?"
Dedykacja należy do Nikoletty ♥ Mam nadzieję, że czytasz ten rozdział, bo jest on napisany z myślą o Tobie.
Dedykacja należy do Nikoletty ♥ Mam nadzieję, że czytasz ten rozdział, bo jest on napisany z myślą o Tobie.
Oparła się o ogrzaną przez słońce framugę swego okna i przyglądała się chmurami, które powoli płynęły po błękitnym niebie. Słuchała piękny śpiew ptaków i nie chciała, by ktokolwiek zniszczył jej tego momentu. Ten dzień miał być tylko i wyłącznie dla niej. Wydawało jej się, że ta chwila nie może być dematerializowana przez żadne nieprawidłowe wydarzenie lub gest. Postanowiła spędzić swoje urodziny z bliskimi jej ludźmi, aczkolwiek mogła to zrobić dopiero wieczorem, gdyż jej obowiązki w pracy nadal obowiązywały w ten ważny dla niej dzień.
Lodovica od zawsze była rozsądną dziewczyną, choć czasem zbyt wielkie emocje nią kontrolowały bez jej wiedzy o tym co się dzieje w jej głowie, co często było przyczyną jej problemów. Kobieta zawsze próbowała być odważna, lecz z jej wspomnieniami było to prawie nieosiągalne. Jednak brnęła dalej, bo miała ludzi, którzy ją kochali i obdarzyli ją miłością, którą od zawsze tak straszliwie potrzebowała w swoim życiu. Czasami w jej głowie znów pojawiały się wspomnienia, których nie chciała już nigdy pamiętać. Miała ochotę je wrzucić do kosza i pójść cieszyć się tym co miała, przeżyć choć jeden tydzień bez budzenia się w nocy, z ochotą, by kogoś przytulić, lecz nie mając takiej możliwości. Jej mieszkanie było przeznaczone tylko dla jednej osoby, a Włoszka nie postanowiła jeszcze myśleć o swojej przyszłości. Jeszcze nie przyszedł na to czas. Jednak nie wiedziała, że plany na jej przyszłe losy były niezwykle ważne i że miała mniej czasu niż jej się wydawało. Niestety, kobieta nie posiadała takiej wiedzy i uważała, że wszystko co przerażające jest już za nią. Jutro jest największą tajemnicą - takiej świadomości panna Comello nie miała. Najbardziej krytyczna zmiana była dopiero przed nią, a zbliżała się strasznie szybko, bez żadnej szansy zatrzymania jej. Zaatakuje w najbardziej niespodziewanej chwili, a ona nie będzie miała żadnego wpływu na to, co się wydarzy w jej życiu. Los o tym decydował. Mogła tylko próbować robić co w swojej mocy, by kierować się swoim życiem tak jak ona chciała.
Ale nie tym razem.
Na jej balkonie stała doniczka z jedną, piękną różą, która błyszczała w świetle słońca. Lekko się chwiała przez letni wiaterek, lecz wyglądała idealnie, choć była jedna, jedyna. Dla Lodovici ten jeden kwiat miał więcej znaczenia niż jakikolwiek przedmiot lub rzecz, która zdarzyła pojawić się w jej życiu. Jej chłopak podarował jej tą z pozoru zwyczajną róże, która nie odróżniała się wyglądem lub niczym szczególnym. Jednak przypominał jej te wszystkie pierwsze chwile, które spędziła z Xabianim i nie chciała nigdy ich zapomnieć, nawet w najbardziej niełatwej sytuacji. On był jedną z nielicznych osób, która ją pokochała i została przy niej w każdej strasznej chwili. Zaakceptował ją, jej błędy, jej pomyłki. Zamiast śmiać się z jej potknięcia, pomagał jej iść dalej i gdy znów upadła, nie tracił przy niej swojej cierpliwości, tylko podnosił ją i szli dalej, szukając razem swojego celu. Wydawało się, że nic nie rozwali ich miłości, lecz to były tylko pozory.
Spłonie, bez żadnych szans na przeżycie.
Zdecydowała, że był to odpowiedni czas, by zacząć przygotowywać się do wyjścia. Odwracając się, zauważyła, że w korytarzu leży czerwone pudełko, więc powoli podeszła do starannie przygotowanego opakowania. Podniosła je i obejrzała ze wszystkich stron, a uśmiech na jej twarzy stawał się jeszcze większy z każdą chwilą. Był to pierwszy prezent, który dostała tego dnia i choć były to jej urodziny, nie spodziewała się jakiekolwiek podarunku o takiej wczesnej godzinie. Delikatnie zdjęła wstążkę z pięknego, lecz małego pudełeczka i po chwili ujrzała drobny upominek, który leżał w środku. Perłowe kolczyki spoczywały na malutkiej poduszce i lśniły, a Lodovica była bliska płaczu. Wzruszyła się. Nie wiedziała czym sobie zasłużyła na taki niesamowity podarunek. Wyjęła biżuterie z pudełeczka, uważnie ją obserwując. Zobaczyła również malutki liścik, który leżał w pudełeczku otrzymanym przez nią.
- ,,Dla najlepszej siostry ciotecznej na świecie - Lodovici Comello. Dziękuję, że zawsze byłaś, jesteś i będziesz. Wszystko najlepszego w tym wyjątkowym dniu. Całuję, Jorge." - przeczytała, a na jej policzku spłynęła łza szczęścia, lecz w głowie pojawiło się wielkie zdziwienie. Jorge zawsze ją zaskakiwał, ale spodziewała się, że ten podarunek będzie od Xabianiego.. - Pewnie przygotowuje coś wielkiego i chce, żebym dostała to później. - pocieszyła samą siebie, ocierając swą łzę. Szybko weszła do swojej małej łazienki i pośpiesznie założyła swe nowe kolczyki. Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze i zatrzymała się. Jej czarne włosy były związane w jeden gruby kok, a jej oczy były pełne szczęścia. Po chwili wybiegła z pomieszczenia, w którym się znajdowała i sięgnęła po swoją skórzaną torbę. Chciała, by ten dzień był pełen niespodzianek, lecz nie spodziewała się, że będą to najgorsze niespodzianki, z którymi się napotkała. Czekał na nią dzień pełen cierpienia, choć ona uważała, że jej urodziny będą piękne. Nie znała jednak swojej przyszłości, nikt jej nie znał. Czując się bezpiecznie, pobiegła do wyjścia, pozostawiając za sobą garstkę szczęścia, która stopniała. Nieodwracalnie.
Powoli umiera, aż zniknie i nie wróci. Już nigdy.
- Martina.. - wyszeptał, a ona na niego spojrzała swoimi czekoladowymi oczami. Od razu w jego sercu pojawiła się iskierka ognia, która przyjemnie rozpaliła jego ciało. Chwycił jej zimną jak lód dłoń i przyłożył do swojego policzka, podczas gdy klękną przed swoją ukochaną. - Chcę wiedzieć co się dzieje. Skarbie, czy coś się stało? - spytał, patrząc jej głęboko w oczy. Poczuł jak jej dłoń zaczyna drżeć i jak powstrzymuje się od nagłego wybuchu płaczu.
- Nie wiem.. Nie mam pojęcia.. To wszystko dla mnie za wiele... Ja.. - nie skończyła, bo przerwał jej Jorge, kładąc jeden palec na jej ustach, by pokazać jej, że nie musi się już tłumaczyć. Pochyliła się i pozwoliła mu, żeby ją mocno przytulił i nie puszczał. Zaczęła cicho łkać, nie powstrzymując tego uczucia, które spoczywało jej w sercu. Delikatnie głaskał jej włosy, próbował ją uspokoić, sprawić, żeby nie czuła już żadnego zagrożenia. Ona była jego wszystkim, jego słońcem, jego oczkiem w głowie, więc nie mógł jej zostawić. Nigdy. Była dla niego jak perła, wyjątkowa i niezwykła, była kimś więcej niż tylko kobietą z jego snów. Była jego natchnieniem, pasją, inspiracją, muzą. Jego serce biło dla niej, tylko dla niej.
- Lepiej? - zadał pytanie, na co ona przytaknęła. Odsunęła się od niego i otarła swe łzy, pokazując najpiękniejszy uśmiech na świecie. Odwzajemnił ten gest tym samym, po czym delikatnie pocałował jej dłoń. - Jeżeli chcesz, mogę zostać z tobą w domu. Odpoczniemy trochę, a wieczorem pójdziemy do miasta na kolacje z naszą jubilatką, co ty na to? - zaproponował, próbując rozweselić swą narzeczoną. Chciał wszystko co najlepsze dla niej, mógł wykrzyczeć całemu światu, że ją kocha, mógł oddać za nią życie, wskoczyć za nią do ognia.
- Nie, ale dziękuję, że tak się o mnie troszczysz. Poradzę sobie. Spotkamy się po moich lekcjach? - przybliżył się do niej i oparł swe czoło na jej. Czuł jej oddech, co sprawiło, że na jego ciele pojawił się niesamowicie przyjemny dreszcz. Nie dało się opisać jak bardzo Jorge się cieszył w tamtej chwili, iż sam nie wiedział co działo się działo w jego sercu. Połączył ich dłonie i nie mógł się uwierzyć w to, że zyskał miłość takiej nadzwyczajnej dziewczyny jaką była Martina.
- Zawsze będę się o ciebie troszczył. Nie umiałbym inaczej. - zaśmiała się, a jego serce od razu zostało wypełnione radością. - Dobrze, choć ja tak bardzo nie chcę ciebie zostawiać.. - musnął jej malutki nos. Zaczęli chichotać i podnieśli się z dość dziwnej pozycji, nadal trzymając się za ręce. Martina wiedziała, że pomimo tego, że nie miała na nic siłę ani chęć, on zawsze mógł ją rozweselić, niezależnie w jakiej sytuacji się znajdowała. Znów zbliżyła się do jego twarzy, tym razem jeszcze bliżej niż przedtem. Nie mogła się zatrzymać, za bardzo go kochała, by się powstrzymać od dotknięcia jego ust. Z każdą sekundą była bliżej.
Pocałunek.
Jej ciało ogarnęło ciepło, w jego sercu pojawiło się nadzwyczajne uczucie. Nic nie mogło rozwalić tej niesamowitej chwili.
Nic.
Ale nie tym razem.
Na jej balkonie stała doniczka z jedną, piękną różą, która błyszczała w świetle słońca. Lekko się chwiała przez letni wiaterek, lecz wyglądała idealnie, choć była jedna, jedyna. Dla Lodovici ten jeden kwiat miał więcej znaczenia niż jakikolwiek przedmiot lub rzecz, która zdarzyła pojawić się w jej życiu. Jej chłopak podarował jej tą z pozoru zwyczajną róże, która nie odróżniała się wyglądem lub niczym szczególnym. Jednak przypominał jej te wszystkie pierwsze chwile, które spędziła z Xabianim i nie chciała nigdy ich zapomnieć, nawet w najbardziej niełatwej sytuacji. On był jedną z nielicznych osób, która ją pokochała i została przy niej w każdej strasznej chwili. Zaakceptował ją, jej błędy, jej pomyłki. Zamiast śmiać się z jej potknięcia, pomagał jej iść dalej i gdy znów upadła, nie tracił przy niej swojej cierpliwości, tylko podnosił ją i szli dalej, szukając razem swojego celu. Wydawało się, że nic nie rozwali ich miłości, lecz to były tylko pozory.
Spłonie, bez żadnych szans na przeżycie.
Zdecydowała, że był to odpowiedni czas, by zacząć przygotowywać się do wyjścia. Odwracając się, zauważyła, że w korytarzu leży czerwone pudełko, więc powoli podeszła do starannie przygotowanego opakowania. Podniosła je i obejrzała ze wszystkich stron, a uśmiech na jej twarzy stawał się jeszcze większy z każdą chwilą. Był to pierwszy prezent, który dostała tego dnia i choć były to jej urodziny, nie spodziewała się jakiekolwiek podarunku o takiej wczesnej godzinie. Delikatnie zdjęła wstążkę z pięknego, lecz małego pudełeczka i po chwili ujrzała drobny upominek, który leżał w środku. Perłowe kolczyki spoczywały na malutkiej poduszce i lśniły, a Lodovica była bliska płaczu. Wzruszyła się. Nie wiedziała czym sobie zasłużyła na taki niesamowity podarunek. Wyjęła biżuterie z pudełeczka, uważnie ją obserwując. Zobaczyła również malutki liścik, który leżał w pudełeczku otrzymanym przez nią.
- ,,Dla najlepszej siostry ciotecznej na świecie - Lodovici Comello. Dziękuję, że zawsze byłaś, jesteś i będziesz. Wszystko najlepszego w tym wyjątkowym dniu. Całuję, Jorge." - przeczytała, a na jej policzku spłynęła łza szczęścia, lecz w głowie pojawiło się wielkie zdziwienie. Jorge zawsze ją zaskakiwał, ale spodziewała się, że ten podarunek będzie od Xabianiego.. - Pewnie przygotowuje coś wielkiego i chce, żebym dostała to później. - pocieszyła samą siebie, ocierając swą łzę. Szybko weszła do swojej małej łazienki i pośpiesznie założyła swe nowe kolczyki. Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze i zatrzymała się. Jej czarne włosy były związane w jeden gruby kok, a jej oczy były pełne szczęścia. Po chwili wybiegła z pomieszczenia, w którym się znajdowała i sięgnęła po swoją skórzaną torbę. Chciała, by ten dzień był pełen niespodzianek, lecz nie spodziewała się, że będą to najgorsze niespodzianki, z którymi się napotkała. Czekał na nią dzień pełen cierpienia, choć ona uważała, że jej urodziny będą piękne. Nie znała jednak swojej przyszłości, nikt jej nie znał. Czując się bezpiecznie, pobiegła do wyjścia, pozostawiając za sobą garstkę szczęścia, która stopniała. Nieodwracalnie.
Powoli umiera, aż zniknie i nie wróci. Już nigdy.
Szczęście jest dla nielicznych. Jest ograniczone, i jeżeli nie skorzystamy z niego, zniknie i będziemy kolejnymi ofiarami bólu. Jest mało ludzi, którzy przechodzą przez swoje życie bez cierpienia. Tak już jest, męczeństwo jest częścią naszej historii. Głód, rozpacz, śmierć.. Dlatego, jeśli masz na twarzy uśmiech, zatrzymaj go na jak najdłużej, iż nie wiesz kiedy znów pojawi się on w Twoim życiu.Wokół nich była niezręczna cisza, która nie często pojawiała się w ich domu. Popijał swoją kawę i co chwilę zerkał na swoją narzeczoną, która nie tknęła swojego jedzenia już od długiego czasu. Niepokoiło go to, bo zazwyczaj Martina się tak nie zachowywała. Jej wzrok był skierowany na okno w ich kuchni, lecz nic interesującego się tam nie znajdowało. Od dnia, w którym ona obudziła się w środku nocy i Jorge zastał ją płaczącą, nie mógł czuć się bezpiecznie. Bał się, że stan jego przyszłej żony może wpłynąć na zdrowie ich dziecka, a tego straszliwie nie chciał. Gdyby stracili ten owoc ich miłości, on by tego nie wytrzymał, a co dopiero ona. Przeszła przez wystarczającą ilość bólu, a on nie mógł żyć z wiedzą, że coś tak ważnego umarło na ich oczach. Gdy wspominał tamtą chwilę, gdy lekarz powiedział, że ciąża najbliższej dla niego osoby jest zagrożona, był bliski załamania. Coś musiało być zrobione, więc nie zwlekając wstał i podszedł do niej, ciekawy co się dzieje w jej głowie.
- Martina.. - wyszeptał, a ona na niego spojrzała swoimi czekoladowymi oczami. Od razu w jego sercu pojawiła się iskierka ognia, która przyjemnie rozpaliła jego ciało. Chwycił jej zimną jak lód dłoń i przyłożył do swojego policzka, podczas gdy klękną przed swoją ukochaną. - Chcę wiedzieć co się dzieje. Skarbie, czy coś się stało? - spytał, patrząc jej głęboko w oczy. Poczuł jak jej dłoń zaczyna drżeć i jak powstrzymuje się od nagłego wybuchu płaczu.
- Nie wiem.. Nie mam pojęcia.. To wszystko dla mnie za wiele... Ja.. - nie skończyła, bo przerwał jej Jorge, kładąc jeden palec na jej ustach, by pokazać jej, że nie musi się już tłumaczyć. Pochyliła się i pozwoliła mu, żeby ją mocno przytulił i nie puszczał. Zaczęła cicho łkać, nie powstrzymując tego uczucia, które spoczywało jej w sercu. Delikatnie głaskał jej włosy, próbował ją uspokoić, sprawić, żeby nie czuła już żadnego zagrożenia. Ona była jego wszystkim, jego słońcem, jego oczkiem w głowie, więc nie mógł jej zostawić. Nigdy. Była dla niego jak perła, wyjątkowa i niezwykła, była kimś więcej niż tylko kobietą z jego snów. Była jego natchnieniem, pasją, inspiracją, muzą. Jego serce biło dla niej, tylko dla niej.
- Lepiej? - zadał pytanie, na co ona przytaknęła. Odsunęła się od niego i otarła swe łzy, pokazując najpiękniejszy uśmiech na świecie. Odwzajemnił ten gest tym samym, po czym delikatnie pocałował jej dłoń. - Jeżeli chcesz, mogę zostać z tobą w domu. Odpoczniemy trochę, a wieczorem pójdziemy do miasta na kolacje z naszą jubilatką, co ty na to? - zaproponował, próbując rozweselić swą narzeczoną. Chciał wszystko co najlepsze dla niej, mógł wykrzyczeć całemu światu, że ją kocha, mógł oddać za nią życie, wskoczyć za nią do ognia.
- Nie, ale dziękuję, że tak się o mnie troszczysz. Poradzę sobie. Spotkamy się po moich lekcjach? - przybliżył się do niej i oparł swe czoło na jej. Czuł jej oddech, co sprawiło, że na jego ciele pojawił się niesamowicie przyjemny dreszcz. Nie dało się opisać jak bardzo Jorge się cieszył w tamtej chwili, iż sam nie wiedział co działo się działo w jego sercu. Połączył ich dłonie i nie mógł się uwierzyć w to, że zyskał miłość takiej nadzwyczajnej dziewczyny jaką była Martina.
- Zawsze będę się o ciebie troszczył. Nie umiałbym inaczej. - zaśmiała się, a jego serce od razu zostało wypełnione radością. - Dobrze, choć ja tak bardzo nie chcę ciebie zostawiać.. - musnął jej malutki nos. Zaczęli chichotać i podnieśli się z dość dziwnej pozycji, nadal trzymając się za ręce. Martina wiedziała, że pomimo tego, że nie miała na nic siłę ani chęć, on zawsze mógł ją rozweselić, niezależnie w jakiej sytuacji się znajdowała. Znów zbliżyła się do jego twarzy, tym razem jeszcze bliżej niż przedtem. Nie mogła się zatrzymać, za bardzo go kochała, by się powstrzymać od dotknięcia jego ust. Z każdą sekundą była bliżej.
Pocałunek.
Jej ciało ogarnęło ciepło, w jego sercu pojawiło się nadzwyczajne uczucie. Nic nie mogło rozwalić tej niesamowitej chwili.
Nic.
___________________________
Ale czy na pewno? xD
Witam Was w tą piękną niedziele, która została zniszczona przez mój głupi rozdział, przepraszam :/
Wiecie co?
Dziękuję wszystkim, że jesteście. <3
Dziękuję wszystkim, że jesteście. <3
Dziś rozdział został dedykowany Nikoletcie i bardzo za to przepraszam, bo wiem, że przechodzi ona przez bardzo trudny okres.
Ósemka? Zostawiam ją bez komentarza -.-
Nie mam pomysłu na notkę, więc już będę kończyć, ok? xd
Nie mam pomysłu na notkę, więc już będę kończyć, ok? xd
A teraz ciao, lecę napisać wypracowanie na temat Marii Skłodowskiej-Curie xD
Nina Verdas ♥
Świetnego masz tego bloga, wiesz?
OdpowiedzUsuńJest bardzo dobry! :D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :D
PS: Jeśli masz czas i ochotę, zajrzyj do mnie, jestem tu nowa:
http://leon-y-violetta-amor.blogspot.com/
Przepraszam..
OdpowiedzUsuńJestem ogromna.
Zła.
Jestem beznadziejna.
Zwykła suka.
Nawet nie mam nic na swoją obronę. Nie powiem nic bo to nie ma sensu. Pewnie mnie nienawidzisz..
Nie napisałam.. Obiecałam sobie, Tobie.
Chciałam tu wrócić.
Nie wróciłam.
Miałam napisać komentarz pod poprzednim rozdziałem.
Ale nie!
Kurwa!
Jak zwykle miałam tysiące zajęć.
Przepraszam, tak strasznie Cie przepraszam.
Wiem że to nic nie da, ale pamiętaj że mimo wszystko Cie kocham..
Ale pomimo że nie komentuję czytam. Zawsze czytałam, czytam i będę czytać. Bez znaczenia na resztę. Pamiętaj o tym.
Pewnie nie chcesz już mnie słuchać.
Ale ja muszę.
Poprawka chcę napisać co myślę o tym rozdziale..
On..
Jest idealny *-*
Nic dodać nic ująć.
Zawarłaś w nim tak dużo emocji, łzy lały mi się ciurkiem..
Aż brak słów.
Nie rozumiem jak można mieć taki ogromny talent.
Sprawiasz że potrafię płakać.
Piszesz tak piękne rzeczy..
Jesteś wspaniałą artystką, pisarką.
Wiem że za parę lat zobaczę Cie szczęśliwą jako osobę spełniającą swoje marzenia.
Że pomimo wszystko nigdy nie zapomnisz o pisaniu, bo to jest twoją pasją.
Ono pokazuje jaka jesteś na prawdę.
Przelewasz wszystkie uczucia na zwykły papier, a właściwie na komputer. :)
Dziękuje Ci za to kochana. <3
Przepraszam że taki beznadziejny i krótki,
Twoja,
Miśka Verdas.
PS. JEŻELI JESZCZE RAZ ŻE JAKIKOLWIEK TWÓJ ROZDZIAŁ JEST BEZNADZIEJNY TO POGADAMY INACZEJ!! MOGĘ ZAGWARANTOWAĆ CI ŻE NIE BĘDZIE TO MIŁA ROZMOWA, OJ NIE!
Rezerwacja miejsca ♥
OdpowiedzUsuńNiedługo wrócę :x
Pati ♥
Jestem okropna, wiem.
UsuńWracam tutaj z podkulonym ogonem, dopiero po 2 tygodniach. Nic nie zdoła mnie usprawiedliwić. Ani szkoła, ani ostatnie poprawki, ani problemy osobiste. Nic, po prostu NIC. Jestem okropna, najgorsza, zła, samolubna itede. Wiem. Ale nie mogę powiedzieć najważniejszego... Nie wiem, czy jeszcze mnie kochasz i czy jeszcze (choć troszkę) masz do mnie zaufanie. Nie było mnie na gg, na blogerze, nie dawałam najmniejszego znaku życia... I mnie można nazywać przyjaciółką? Tym bardziej Twoją przyjaciółką? Nie zasługuję na takie określenie, ani na tak wielki zaszczyt. Chciałabym Cię przeprosić. Najmocniej, najbardziej i najszczerzej, jak tylko umiem. Wybacz mi.
Rozdział, jak zwykle jest przepiękny. Jest przede wszystkim profesjonalny, Ty jesteś profesjonalna. I jak mi jeszcze raz powiesz, że Twój OS, czy chapter jest badziewny, to normalnie nie ręczę za samą siebie! Cóż za kłamstwo! Proszę nie opowiadać mi tutaj takich bzdur i ubiegam się o wymazanie tego fragmentu z dopisku!! Ale mi w podskokach! Nieładnie tak kłamać, siostrzyczko <3 !! On jest najlepszy na calutkiej kuli ziemskiej, na calutkim świecie i wszechświecie!!! A wszechświat jest wszędzie (jaka ja mądra xD), czyli jest THE BEST (zabłyśnięcie angolem musiało być, nie? xDD).
Okay. Ja już spadam, bo muszę nadrobić jeszcze Twój OS na górze ^^
Pati (już teraz) Varn ♥
Kochanie ,
OdpowiedzUsuńOd czego by tu zacząć ?
Pierwsze co przykuło moje uwagę , to ten śliczny gif ♥
Idealnie pasuje on do twojego rozdziału .
Podziwiam to jak przelewasz wszystkie uczucia w rozdział .
Mówiła ci to już Miśka , lecz ja powtórzę .
Jedyne co mi pozostaje to poczekać na kolejny , wspaniały rozdział w twoim wykonaniu .
Ellie ♥