"Nienawidzę kiedy moi przyjaciele mówią mi, że jestem piękna,
bo wiem, że kłamią."
Rozdział dedykowany Patrycji i Nikoletcie,
za ich miłe słowa pod OS-em
i Miśce, Loli, Ally, Ellie, NieWidoczNej, Pauline, anonimkowi
i jeszcze raz Nikoletcie za ich cudowne komentarze
pod rozdziałem napisanym przez Patrycję.
Niektórzy płaczą, bo chcą zwrócić na siebie uwagę. Dzidziusie płaczą, kiedy chcą pić, a dzieci kiedy się skaleczyły i chcą, żeby rodzice im pomogli. Z wiekiem ten głośny płacz, to krzyczenie, które denerwuje każdą mamę, ale tez wzbudza w niej niepokój, słabnie. Możemy sami sobie poradzić i jesteśmy silniejsi. Jednak najprawdziwszy płacz jest taki, nad którym nie mamy kontroli. Płaczemy nie chcąc, żeby ktoś nas zobaczył.
- Dlaczego znowu płaczesz?
- Nie wiem.
- Przecież zawsze musi być jakiś powód do płaczu.
Nieprawda. Nie zawsze.
Gdy leżymy w łóżku, wieczorem i słyszymy szloch kochanej przez nas osoby, nawet jeśli to nie my wywołaliśmy ten smutek, czujemy się okropnie i sami chcemy płakać.
Płacz to naturalna rzecz.
Płaczem wyrażamy to, co czujemy.
Chociaż go nie widziała, czuła jakby była częścią jego. Płakała, wyobrażając sobie jego, zapłakanego i bezradnego. I chociaż prawie w ogóle nie znała Lodovici, wiedziała ile ona dla niego znaczyła. Jego siostra cioteczna była w szpitalu, a on nie mógł nic zrobić by jej pomóc. Martina próbowała się do niego dodzwonić lecz on nie odbierał, co sprawiało, że jeszcze więcej łez spływało po jej policzkach. Próbowała pójść do jego domu, ale mama chłopaka była dokładnie w tym samym stanie co jej syn.
- Martina, nie możesz ciągle siedzieć w domu. Wiem, że to trudna sytuacja i wiem, że pozwoliłem ci nie iść do szkoły przez dwa dni, ale jest sobota. Mercedes już parę razy razy przyszła a ty ją odrzuciłaś, mówiąc, że pójdziecie gdzieś następnego dnia. Myślę, że to niesprawiedliwe. Może pójdziecie gdzieś dzisiaj? Tini, proszę cię...
- Dobrze. Będę silna. Dla ciebie tato, ale też dla Jorge. Wiem, że on by chciał, żebym sobie poradziła w takiej sytuacji. Będę iść do przodu, nie zważając na to, co może się stać. Mam rodzinę, która się mną opiekuję, przyjaciółkę, która mimo wszystko jest przy mnie i nigdy mnie nie zostawi...
- Jesteś cudowna. - Blondynka weszła i przytuliła swoją przyjaciółkę. Wzruszyły ją słowa Martiny i była pewna, że gdyby była w takiej sytuacji, nie poradziłaby sobie tak jak ona. Ojciec Tini wyszedł i zostały same. Zaśmiały się cicho. Rozumiały się bez słów.
- A jak tam twój Romeo? - spytała szatynka.
Jej przyjaciółka spojrzała jej prosto w oczy. Martina wiedziała, że coś jest nie tak. Spojrzała na łzę, która spłynęła po policzku Mercedes.
- Rodrigo. Zdradził mnie.
Padły słowa, które nie powinny się przenigdy pojawić w ustach dziewczyny. Rodrigo złamał jej serce, a potem uważał to za zwyczajny czyn i chciał pocałować swoją byłą dziewczynę. Uciekła, myśląc, że zachowa to w tajemnicy przez jakiś czas, ale wiedziała, że w końcu jej przyjaciółka zada jej to pytanie, na które będzie musiała odpowiedzieć.
Zadzwonił telefon Martiny. Nadal trzymała Mercedes za rękę i nie spojrzała kto dzwonił.
- Martina, udało się!
- Co?
- Lekarze ją uratowali. Lodovica będzie żyć.
Nieprawda. Nie zawsze.
Gdy leżymy w łóżku, wieczorem i słyszymy szloch kochanej przez nas osoby, nawet jeśli to nie my wywołaliśmy ten smutek, czujemy się okropnie i sami chcemy płakać.
Płacz to naturalna rzecz.
Płaczem wyrażamy to, co czujemy.
Chociaż go nie widziała, czuła jakby była częścią jego. Płakała, wyobrażając sobie jego, zapłakanego i bezradnego. I chociaż prawie w ogóle nie znała Lodovici, wiedziała ile ona dla niego znaczyła. Jego siostra cioteczna była w szpitalu, a on nie mógł nic zrobić by jej pomóc. Martina próbowała się do niego dodzwonić lecz on nie odbierał, co sprawiało, że jeszcze więcej łez spływało po jej policzkach. Próbowała pójść do jego domu, ale mama chłopaka była dokładnie w tym samym stanie co jej syn.
- Martina, nie możesz ciągle siedzieć w domu. Wiem, że to trudna sytuacja i wiem, że pozwoliłem ci nie iść do szkoły przez dwa dni, ale jest sobota. Mercedes już parę razy razy przyszła a ty ją odrzuciłaś, mówiąc, że pójdziecie gdzieś następnego dnia. Myślę, że to niesprawiedliwe. Może pójdziecie gdzieś dzisiaj? Tini, proszę cię...
- Dobrze. Będę silna. Dla ciebie tato, ale też dla Jorge. Wiem, że on by chciał, żebym sobie poradziła w takiej sytuacji. Będę iść do przodu, nie zważając na to, co może się stać. Mam rodzinę, która się mną opiekuję, przyjaciółkę, która mimo wszystko jest przy mnie i nigdy mnie nie zostawi...
- Jesteś cudowna. - Blondynka weszła i przytuliła swoją przyjaciółkę. Wzruszyły ją słowa Martiny i była pewna, że gdyby była w takiej sytuacji, nie poradziłaby sobie tak jak ona. Ojciec Tini wyszedł i zostały same. Zaśmiały się cicho. Rozumiały się bez słów.
- A jak tam twój Romeo? - spytała szatynka.
Jej przyjaciółka spojrzała jej prosto w oczy. Martina wiedziała, że coś jest nie tak. Spojrzała na łzę, która spłynęła po policzku Mercedes.
- Rodrigo. Zdradził mnie.
Padły słowa, które nie powinny się przenigdy pojawić w ustach dziewczyny. Rodrigo złamał jej serce, a potem uważał to za zwyczajny czyn i chciał pocałować swoją byłą dziewczynę. Uciekła, myśląc, że zachowa to w tajemnicy przez jakiś czas, ale wiedziała, że w końcu jej przyjaciółka zada jej to pytanie, na które będzie musiała odpowiedzieć.
Zadzwonił telefon Martiny. Nadal trzymała Mercedes za rękę i nie spojrzała kto dzwonił.
- Martina, udało się!
- Co?
- Lekarze ją uratowali. Lodovica będzie żyć.
"A teraz wstań, zrób perfekcyjny makijaż
i nie pokazuj nikomu,
że coś rozwala cię od środka."
- Wiesz, parę lat temu nawet bym sobie nie mogła nawet wyobrazić życie jako matka! A teraz tu siedzę, jestem w ciąży i za parę miesięcy urodzę malutką dziewczynkę... Mercedes, czy mówiłam, że Jorge myślał, że nasze dziecko będzie chłopczykiem? Chciał go nazwać Leon! Mechi, a jakie imię wybrać dla mojej przyszłej córeczki? Johanna, Sofia...
- Dlaczego nie jeszcze nie znalazłam swojej zielonej kropki? - spytała znienacka jej przyjaciółka. - Co ja takiego złego robię?
- O co ci chodzi?
- Bo wiesz, ty masz swojego Jorge, Lodo ma Xabianiego, czy jak mu tam. To są wasze zielone kropki. A ja? Nie mam nikogo.
- Mechi, miłość nie ma kolorów.
- W mojej bajce ma. - wymamrotała blondynka.
- Ach... Dobra, już jest późno, może chcesz pójść na chwilę do mojego domu a potem ja i moja zielona kropka zawieziemy cię do domu?
- Nie, poradzę sobie. Pa Tini - odparła dziewczyna i poszła w stronę miasta. Rzeczywiście, było późno, ale Mercedes nie chciała już nic robić tylko się położyć i zasnąć. Przeszła przez kolejne brudne ulice, gdy nagle wpadła na kogoś.
- Co ty robisz? - krzyknął. - Dlaczego nie patrzysz przed siebie tylko bujasz w obłokach? Przez ciebie prawie wszystkie moje dokumenty są zniszczone! Co za niezdara...
Spojrzała na niego. Na jego czekoladowe oczy, które pokazywały złość, na jego włosy, idealnie ułożone...
- Moja zielona kropka. - wyszeptała i patrzyła dalej jak mężczyzna jej snów na nią krzyczy.
___________________
Cześć i czołem i tym podobne...
Ok, rozumiem, że 9 osób to teraz czyta ;3 Ankieta ludzie, ankieta <33
Pamiętacie Camilę i jej zielone kropki? Mercedes teraz ma na ich punkcie obsesje xD
Macie jakieś pomysły? Haha, ja mam pustkę w głowie -.-
Najwięcej głosów było na Fedemiłę, więc tadam!
Co do rozdziału to on jest... krótki, beznadziejny i nudny? Tak, chyba właśnie tak.
Ja i Patrycja dziękujemy za tyle komentarzy pod jej rozdziałem, normalnie pobiliście rekord.. xD
Aha! Dziękujcie też Patrycji za cudowny nagłówek ;3
Jest trzech obserwatorów <3 Gracias ;D
Nina Verdas ♥