Czy naprawdę
chcesz, żeby strach zapanował nad Twoim życiem?
Przez całe swe
życie budujemy wieże z kart. Kart losu, które reprezentują nasze relacje i
przeżycia. Naszych przyjaciół, naszą rodzinę i naszą miłość. To, przez co
przeszliśmy i czego się nauczyliśmy. Im jesteśmy starsi, tym nasza wieża staje
się wyższa. Ta wież to całe nasze życie, ułożone i posegregowane. Ale wystarczy
jeden czyn, jeden gest, jedno słowo, żeby zwalić tą wieże. Żeby rozsypała się
na tysiące kawałeczków, aż nie mamy nic. Wszystkie karty się zwaliły, cała
nadzieja zniknęła. Nasze relacje umarły, nasze przygody zostały
zniszczone.
Dochodzi
wreszcie do tego, że nie umiemy odbudować swojej wieży, nie umiemy znaleźć
odpowiednich kart. Nie umiemy nikomu zaufać, bo zostaliśmy zranieni i nie
chcemy znowu ryzykować. Mamy nadzieję, że poradzimy sobie sami, bez tej
wieży.
Ale niestety
dociera do tego, że umieramy. Samotni, bez żadnej osoby, która będzie za nami
płakać, nie będzie za nami tęsknić.
Cały świat o
nas zapomina.
Odszedł.
Zostawił ją, chorą i bezradną. Nie usłyszała żadnego
"Żegnaj", on po prostu znikną z jej życia, nie pokazując żadnego
żalu, współczucia ani nawet troski. A byli tak blisko siebie...
Jednak każdego dnia miała nadzieję, że kiedyś znów
zobaczy swojego ukochanego. Że kiedyś znów ujrzy jego oczy. Tylko nadzieja jej
pozostała, wszystko inne się rozsypało na tysiące kawałeczków. Jeszcze miała malutki
promyk szansy na lepsze jutro. Każdego dnia się modliła. Wiedziała, że gdzieś
na tym okrutnym świecie żyje Ruggero i nadal ją kocha. Nadal darzy ją tym pięknym
uczuciem, czym jest miłość. Chociaż jest tchórzem, idiotą i oszustem, ona i tak
chciała go zobaczyć, przytulić, pocałować. Gdyby przekroczył próg tego
wielkiego budynku w którym się znajdowała, wzięłaby jego rękę i powiedziałaby,
że mu przebacza. Nie pozwoliłaby sobie znów go stracić. Jej miłość do niego
była zbyt silna. Nie umiałaby żyć z wiedzą, że kolejny raz szansa na szczęście
przeminęła jej przed nosem.
Ale nie
przychodził. Nie słyszała ani jednego słowa od niego, żadnej wiadomości.
Traciła swoją cenną nadzieję, która ją trzymała przy życiu. Każdy dzień był dla
niej udręką. A te dni zamieniały się w tygodnie, pełne bólu i cierpienia, a w
końcu w okropne i ciężkie miesiące izolacji.
A jego nadal nie było.
Nadal nie przychodził. Nadal nie czuła zapachu jego
pięknych perfum, których używał każdego ranka zaraz po tym jak się przygotował
do wyjścia lub do kolejnego zwykłego dnia. Zawsze używał tych, których
uwielbiała i od których uzależniła się. On był jej narkotykiem, a ona myślała,
że jest on ósmym cudem świata. Wielbiła go i uważała, że on myśli tak samo o
niej. Cały czas próbowała przekonać samą siebie, że ją kochał, kocha i zawsze
będzie kochać.
~;~
Siedziała na swoim zimnym łóżku i patrzyła
bezsensownie na brudny sufit, który wyglądał jakby nie malowano go od milionów
lat. Odłamki zniszczonej ściany spadały na podłogę. Na jej twarzy nie było
żadnego uczucia; nie cieszyła się, nie smuciła, nie martwiła, nie gniewała.
Wiedziała co miało nastąpić, ale nie chciała nic z tym począć. Chciała po
prostu przejść przez ten dzień mimo tego, że mnóstwo strasznych rzeczy miało się
dziać przez te długie i koszmarne godziny.
Po chwili usłyszała kroki. Z każdym stukotem obcasów
tej wrednej kobiety jej oddech był coraz głośniejszy a jej serce waliło jak
młot. Rozejrzała się dookoła siebie, jakby szukała jakiegoś wyjścia. Jakby
chciała wyskoczyć z jakiegoś małego okienka na ścianie, uciec z tamtego
okropnego miejsca i biec tam, gdzie by ją zaakceptowali i zaopiekowaliby się
ją. Wyleczyliby ją i gdyby znowu zachorowała, nie zostawiliby ją. Kochaliby ją
tak, jak ona chciała, a nie tak, jak oni chcą. Nie wykorzystywaliby ją. Nie
raniliby ją. Byliby wierni i zachowywali by się jak prawdziwi przyjaciele.
- Terapia czeka, panno Lambre. - usłyszała jej
słodziutki a zarazem przerażający głosik. Nienawidziła tych słów. Oznaczały
tylko jedno: znów będę ją truć. Znów będą dawać jej ten lek, który miał zabić
tą okropną chorobę, która była w środku niej, ale w tym samym czasie zabijali
ją, małą i bezbronną kobietę, która nic nie zrobiła złego w życiu, a czuła się
jakby karali ją za popełniony przez nią błąd. Czuła się jakby wszyscy myśleli,
że to ona jest winna, więc ją zostawili na pastwę losu. Jakby nikt nie myślał,
że ona też ma uczucia, że też czuje ból, straszny ból w głębi jej serca, który
opanował całe jej ciało i nie mógł być zatrzymany żaden sposób. W jej ciele
była ogromna dziura, która nie mogła być wypełniona przez nic. Która z każdą
chwilą była większa. Która była jak jej choroba, bolesna i kolosalna. Pomimo
tego, że za jakiś czas musiała iść z pielęgniarką do lekarza, który na
szczęście nie był taki straszny jak ta śliczna paniusia, która uważała się za
królową świata, położyła się na swoim skrzypiącym łóżku. Lekki wiaterek powiał
do pomieszczenia w którym się znajdowała i spodziewała się, że jej włosy
powieją w każdy kierunek, ale zapomniała, że nie ani jednego włosa na swojej
głowie. To był kolejny powód, dlaczego była tak strasznie przygnębiona. Kiedyś
wszyscy chcieli mieć takie piękne włosy jak ona. Teraz nie mieli jej co
zazdrościć. A ona chciała wreszcie znów poczuć swoje włosy. Znów chciała
popatrzyć w lustro, ujrzeć swoje blond loki, które kiedyś starannie czesała i
podziwiała. Teraz to były tylko wspomnienia. Wydawało się to niemożliwe, żeby
jej włosy znowu odrosły.
- Jesteś gotowa? - głupie pytanie. Cholernie głupie. Oczywiście,
że nie jestem gotowa!, pomyślała Mercedes. Nie chcę tego lekarstwa! Zostawcie
mnie w spokoju! Już chyba wolę umrzeć, niż walczyć z tym rakiem!
Na samą myśl o
tej terapii, chciała wymiotować. Chciała krzyczeć. A ta pielęgniarka? Czy ona w
ogóle wiedziała co ona czuje i myśli? Nie, nic nie wiedziała. Miała ochotę
wyrwać jej te wszystkie przecudowne włosy i zmyć z jej twarzy ten jej śliczny
makijaż. Ona miała wszystko. Pracę, piękny wygląd i ludzi, którzy ją wielbili.
Mercedes mogła tylko marzyć o takim cudnym życiu. Za każdym razem jak na nią
patrzyła, zazdrościła jej wszystkiego. Ela miała zgrabną figurę, a ona, od tej potwornej
choroby była chuda jak patyk. Gdyby miała więcej siły i chęci, na pewno by już
walnęła tą piękną kobietę, bo Lambre kiedyś była silną i zdeterminowaną
dziewczyną, która zawsze postawiała na swoim.
Właśnie taką ją pokochał Ruggero. Niezależną. Odważną.
Inną niż wszyscy. Uwielbiał jej entuzjazm w podejściu do życia. Stracił głowę
dla dziewczyny, która kochała śpiewać, tańczyć i się śmiać. Więc już nie zaakceptował
jej takiej jaka była, gdy chorowała. Przerosło go to, że każdego dnia widziałby
jak ona cierpi. Był zbyt wielkim tchórzem, żeby z nią zostać. Żeby ją wspierać
i żeby ją kochać.
~;~
Ciemność. Dookoła niej była tylko ciemność, nic więcej, a to ją przerażało.
Pomimo potwornie później godziny, ona nie mogła zasnąć, ani nawet zamknąć swoich
oczu. Nic nie mogła zrobić, ponieważ ból rozpierał jej całe ciało i czuła się
jakby miała umrzeć. Jakby powoli odchodziła z tamtego okrutnego świata i z
każdym momentem stawała się słabsza i jeszcze bardziej zraniona przez każdego
człowieka, którego kiedykolwiek spotkała. Gdyby ktoś ją zapytał, jak się czuje,
ona by nie odpowiedziała. Każdy normalny człowiek zauważyłby, w jakim ciężkim
stanie jest ta kobieta. Nieliczni by jej pomogli, ale większość ludzi
powiedzieliby coś w stylu, "Wszystko będzie dobrze". A może choć raz
postawili by się na jej miejscu? Może choć raz by pomyśleli, jak ona się czuje?
Czy kiedyś pomyślą, "Mmm.. Może ulitujemy się nad nią? Przecież tak bardzo
cierpi". A nawet jeśli tak się zastanowią, czy to w ogóle coś zmieni?
Przecież nadal będą się gapić w swój idiotyczny telewizor i będą myśleć,
"O jacy biedni ludzie. Muszą mieć bardzo trudny okres", a potem pójdą
dalej, nie myśląc o tym ponownie. Nie zrobią nic, żeby pomóc ludziom, którzy
naprawdę potrzebują wsparcia. Nie pomyślą, że to oni mają prawdziwy problem,
bardziej poważny i ciężki?
Przez długi czas próbowała wybić te przerażające, lecz
realne myśli ze swojej głowy. Miała już dość, nie chciała już przygnębiać
siebie jeszcze bardziej. Wystarczająco się nacierpiała tego dnia. Nie chciała
już więcej wspominać, nie chciała już więcej przechodzić przez te katusze. Ile
jeszcze miała mieć w środku tą chorobę? Ile jeszcze? Parę miesięcy, parę lat, a
może do końca swego marnego życia..? Może rozstałaby się z życiem przez tego
raka, którego miała w sobie? Czasami marzyła o śmierci, lecz tak naprawdę to
chciała wstać, zdrowa i silna, pójść gdzie chciała i żyć normalnym życiem.
Tylko tego chciała. Chciała być po prostu jedną z wielu ludzi na tamtym
świecie, którzy żyją bez żadnych nieporozumień. Nie chciała być tym rodzajem
człowieka, który się poddaje bez żadnej walki. Nie chciała codziennie pogrążać
się w tej depresji, która przyszła tak bardzo nieoczekiwanie, że nie miała
czasu się nie załamać. Ale była taka młoda. Dlaczego ona? Przecież miała całe
swoje życie przed sobą. Mogła poczynić cokolwiek, założyć rodzinę, zrobić
karierę, albo przynajmniej nauczyć się żyć. Rodzina jej nie chciała, jej
chłopak ją zostawił, a przyjaciele.. Nic o nich nie wiedziała. Kiedy próbowała
do nich dzwonić, oni nie odbierali. Zapomniała ich adresów. Kiedy do nich
pisała, oni nie odpisywali. Nie miała z nimi żadnego kontaktu i wydawało jej
się, jakby po prostu zniknęli bez żadnego wytłumaczenia. A przecież musiał być
jakiś powód dlaczego odeszli? Tak, ale tylko jeden sensowne usprawiedliwienie
było, że po prostu nie chcieli się nią zajmować..
Żeby przestać o tym myśleć, pomyślała o wcześniej
powiedzianych słowach swojego lekarza. Wydawało jej się, że możliwe jest to, że
on wie przez co przechodzi jego pacjentka, ale nigdy nie można być pewnym,
nieprawdaż? Może on też każdego dnia zakłada swoją maskę i udaje, że się
przejmuje tym, co ona czuje?
Czy kiedyś będzie
mogła komukolwiek znowu ufać? Jeśli nie umie zaufać zwykłemu człowiekowi, który
ratuje ludziom życie? Została tak bardzo zraniona, że wydaje się to
niemożliwe.. Ale próbowała przez chwilę wierzyć, że choć jedna osoba rozumie,
przez co Mercedes Lambre przechodzi. "- Jutro spotkasz Damien'a, który
również walczy z rakiem. Przez ostatnie parę dni obserwowaliśmy panią i
doszliśmy do wniosku, że przydałoby się pani jakieś towarzystwo". Nie
wiedziała co miała o tym myśleć. Przecież to świetna okazja, żeby spotkać kogoś
nowego. Ale jeśli on też będzie takim oszustem, jak wszyscy inni..? Co jeśli
będzie ją nienawidził, albo, co gorsza, będzie udawał, że ją lubi..? Tak
właśnie myślała Mercedes. Od czasu gdy ją ktoś skrzywdził, zawsze widziała zło
w kimś, kogo nawet nie znała. Ale jak miała znów powiedzieć komuś, że mu ufa?
Dla niej to było prawie niemożliwe. Nie mogła. Ale czy ktoś to zmieni?
~;~
Za każdym razem, gdy słyszała obijające się o szybę krople
deszczu, wiedziała, że będzie burza. Na niebie zbierało się jeszcze więcej
chmur i niedługo spotkałyby się, by uformować pioruny, które w grudniu
pojawiały się bardzo często. Paryż był miastem, w którym często były widziane
chmury i grad, ale tego dnia było jeszcze gorzej niż kiedykolwiek. W powietrzu
było czuć nieprzyjemny klimat i było zimno, strasznie zimno. A w niebie nie
było widać ani jednego płatka śniegu, a miasto, które wydawało się dla nielicznych przepiękne, traciło swój urok i stawało się coraz bardzie szare. Ona, choć okryła siebie
dwoma kocami i siedziała przed płomieniami ognia w kominie, owinęła siebie w
kłębek i czekała, aż będzie jej ciepło. Musiała co chwilę pić swoją herbatę i
robić sobie kolejną, bo tylko to ją ogrzewało. Smak gorzkiej herbaty rozsadzał
jej podniebienie, a przez cukier, który rozpłynął się w jej napoju, czuła jak ciepły
dreszczyk przechodzi przez jej ciało. Nie chciało jej się wstawać, gdy
usłyszała dzwonek do drzwi. Z niechęcią podniosła swoje małe ciało ze swojej białej
kanapy i potykając sie o swoje własne nogi, powoli podeszła do wejścia do
swojego mieszkania. Drżąc z zimna, spojrzała przez wizjer na osobę po drugiej
stronie drzwi. Ujrzała człowieka w jej wieku, który czekał cierpliwie,
obserwując każdy skrawek budynku dookoła niego. Postanowiła zaryzykować i
otworzyć drzwi nieznajomemu. Uchyliła swoje stare drzwi i zanim zdążyła
cokolwiek powiedzieć lub zrobić, usłyszała jego melodyjny głos.
- Mercedes? - spytał, widząc przed sobą piękną
kobietę, która podniosła swój wzrok i spojrzała na niego. Nie miała włosów,
lecz bez nich i tak wyglądała olśniewająco. Widać było, że w ogóle nie
przygotowała się do tego spotkania, ponieważ na jej twarzy nie żadnego
makijażu. Ale wyglądała ślicznie, naturalnie i jak anioł w czystej bluzie i podartych
dżinsach. Jej czekoladowe oczy błyszczały, lecz nie uśmiechała się. Uważnie
obejrzała jego twarz i powoli kiwnęła głową. Po chwili wskazała mu, żeby wszedł
do jej salonu. Z wahaniem przekroczył próg mieszkania kobiety, którą uważał za
niesamowitą. Prawie ją nie znał, lecz czuł coś niezwykłego kiedy ją zobaczył.
To było uczucie, które jeszcze nigdy nie doświadczył w swoim życiu. Nie
wiedział co miał o tym myśleć, przecież to było absurdalne, niedorzeczne,
przepiękne... Skierował się w kierunku wcześniej wspomnianego pokoju i bez
pośpiechu usiadł na kanapie znajdującej się tam. Obserwował jak ona, speszona, siada
koło niego na miękkim przedmiocie. Przez krótki czas nie umieli wydusić z
siebie słowa.
- Mam na imię Damien. Damien Lauretta. - zaczął,
patrząc na jej bladą twarz - Od paru miesięcy choruję na raka, ale próbuję być
optymistą. Wierzę, że kiedyś będę zdrowy i zacznę swoje życie od początku.
Chociaż czasami są takie momenty, w których dopada mnie depresja, nie poddaję
się. Według mnie życie to najcudowniejszy dar na świecie, chociaż czasem daje
nam w kość. Dowiedziałem się, że jesteś bardzo cicha, więc nie musisz nic
mówić. Poza tym, zapomnij o tym, co właśnie powiedziałem. To było strasznie
głupie, przepraszam. - dodał, opuszczając swoją głowę. Myślał, że ona zaraz
zacznie się śmiać, ale stało się coś zupełnie innego. Wzruszyły ją jego słowa,
więc delikatnie dotknęła jego zimne dłonie, a na jej twarzy pojawił się
uśmiech. Szczery i prawdziwy, jedyny taki od bardzo długiego czasu. Podniósł
swój wzrok i spojrzał głęboko w jej oczy. Przez chwilę czuła, jak cały ten ból
dookoła niej znika. To było magiczne. Tylko on, ona i wielkie uczucie w środku
nich. Niestety wróciły do niej te okrutne wspomnienia, które zniszczyły tą
chwilę. Odsunęła się i odkrząknęła.
- To co powiedziałeś... To było idealne. Chciałabym
się tak czuć. Jesteś wzorem do naśladowania. Te słowa były takie prawdziwe..
Nie masz się za co wstydzić. Powinieneś być dumny z siebie. A więc, jestem
Mercedes Lambre, twoja nowa przyjaciółka. - zaśmiała się razem z nim. - Wszyscy
mnie zostawili. Mój chłopak odszedł, a moi przyjaciele mnie zostawili. Moja
rodzina.. - nie mogła kontynuować. - Przepraszam.
- Nie martw się. - odparł, podnosząc jej podbródek.
Przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz, a jej zniszczone serce zaczęło bić
szybciej. Damien jest czarodziejem, pomyślała. Na jej twarzy ponownie zagościł
uśmiech, na co zareagował tym samym.
Rozmawiali przez długi czas, a gdy nadeszła chwila
pożegnania, rozstali się z nadzieją, że jeszcze się spotkają. Gdy już powiedziała
"Do zobaczenia", swojemu nowemu przyjacielu, zamknęła drzwi i oparła
się o nie. Westchnęła, bo była zmęczona, ale też cieszyła się z wydarzenia,
które nastąpiło tego dnia. Przekonała się, że może komuś zaufać. Nareszcie.
Momentalnie uśmiech zniknął z jej twarzy. Co jeśli
Damien nie czuje tego samego, co ona..? Co jeśli ją.. oszukuje..? Mercedes była
coraz bliżej rozpłakania się. Dlaczego?! Dlaczego nie może nawet jemu zaufać?!
Damien jest dobrym człowiekiem. Z tą myślą powoli zamknęła swoje powieki i
ostatni dźwięk, który usłyszała to były krople deszczu, obijające się o jej
szybę...
~;~
- Mamy dobre wieści, panno Lambre.
Podniosła się i
spojrzała na swojego lekarza. Był pełen szczęścia, jakby przytrafiło mu się coś
niesamowitego. Na jego pomarszczonej, lecz przyjaznej twarzy znajdował się
uśmiech, prawie za duży dla jego twarzy. Mercedes nigdy nie widziała go w takim
nastroju. To było ciekawe, ale ekscytujące. Niecierpliwie czekała, aż mężczyzna
jej opowie o tych nowinach. Zmieniła swoją pozycję i teraz siedziała na
krawędzi swojego łóżka. Chciała wykrzyknąć, żeby jej powiedział co ma
powiedzenia. Każda sekunda była dla niej udręką, chciała wreszcie znać wieści,
które on już znał.
- Od wielu miesięcy próbujemy panią wyleczyć, lecz bez
żadnych skutków. - zaczął, patrząc na swoją pacjentkę. - Lecz ostatnie wyniki
wskazują na to, że już prawie zabiliśmy tego raka! Jest pani już prawie w pełni
zdrowa. Będzie pani musiała spędzić trochę czasu na słońcu, ale nie będzie to
niełatwe, przecież jest maj. Mogę z dumą stwierdzić, że już niedługo będzie
pani zdrowa jak ryba. - odparł, a uśmiech na jego twarzy był jeszcze większy.
Nie mogła w to uwierzyć. Wreszcie była wyleczona.
Przeszła przez tyle okropnych rzeczy, a wreszcie się udało. Patrzyła na
uradowanego mężczyznę i jak zmierza w kierunku drzwi. A więc jednak był kimś
dobrym.
- Dziękuje - wykrzyknęła, żeby jej lekarz ją usłyszał.
Tylko to umiała powiedzieć. Odwrócił się i kiwnął głową, rozumiejąc. Potem
zniknął, zapewne idąc do jakiegoś innego pacjenta.
Wyjęła swoją komórkę i wybrała numer Damien'a. Tylko
on mógł ja zrozumieć. Byli tak dobrymi przyjaciółmi, że gdy Damien został
uzdrowiony, cieszyli jak wariaci. Po chwili jej przyjaciel odebrał i z wielkim
entuzjazmem, opowiedziała mu całą historię. Była tak podekscytowana, że nie
mogła mówić wyraźnie, więc umówili się u niej domu, żeby umówić wszystkie
sprawy dotyczące tego, co się wydarzyło tego dnia.
Stanęła przed swoim mieszkaniem. Wyjęła swój klucz i
zanim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła jego silne ramiona dookoła jej talii.
Damien podniósł ją i zakręcił nią wokoło. Zaczęli się śmiać i przytulać, bo
radość była w nich i nic nie zatrzymałoby ich. Oprócz jednej osoby.
Weszli razem do środka i Mercedes zaczęła opowiadać
całą historię Damien'owi. Słuchał, zainteresowany i z każdym słowem na jego
twarzy pojawiał się jeszcze szerszy uśmiech. Nie czuł się tak od czasu, gdy sam
wyzdrowiał, a może nawet lepiej. Gdy jego przyjaciółka skończyła swoją
historię, dotknął jej dłoni. Przez chwilę stali tam, patrząc na siebie z
radością. Po chwili Mercedes przytuliła najmocniej jak mogła Damien'a i wiedziała,
że liczy się tylko tu i teraz. Od teraz, pomyślała, nie będę żyć przeszłością.
Czas pójść naprzód. Mam Damien'a i on jest moim jedynym potrzebnym szczęściem.
Puściła go i oplatała swoje ręce wokół swego
przyjaciela. Była tak blisko niego. Ich czoła prawie stykały się ze sobą. Czuli
motylki w swoich brzuchach. Zaczęło im się robić dziwnie gorąco, a jej oddech
był jeszcze bardziej gwałtowny. W jej głowie była tylko jedna myśl: Pocałuj
go...
Niestety, coś musiało im przerwać. Dzwonek do drzwi
uświadomił im w jakiej niezręcznej pozycji są. Mercedes puściła swojego
przyjaciela, a Damien przeprosił ją i skierował się w stronę łazienki. Wyszła
ze swojej kuchni i przycisnęła klamkę do drzwi. Wyjrzała zza drzwi i to, co
zobaczyła, zaskoczyło ją najbardziej z wszystkich wydarzeń z tego dnia.
- Ruggero. - szepnęła, próbując nie się nie rozpłakać.
Wszystkie te wspomnienia...
Jedna wielka dziura..
Przeszłość, która już nigdy nie miała się znowu
wydarzyć...
Była bliska płaczu. Patrzyła na Pasquarelli'ego i nie
mogła uwierzyć, że wreszcie jej dawna miłość wróciła. Za późno.
Nie wiedziała co robić. Opieprzyć go za to, że ją
zostawił? Cieszyć się i przyjąć go z otwartymi ramionami? Wysłuchać go i
zrozumieć jego sytuacje? Wszystkie te możliwości tkwiły w jej głowie.
- Mercedes.. - w jego oczach również widziała łzy. -
Nie mogę w to uwierzyć.. Kochanie.. Tak bardzo tęskniłem.. - to ją strasznie
zraniło. Jak mógł tak mówić?
- Ja jeszcze bardziej - odparła stanowczym głosem. -
Czy ty wiesz, przez co przechodziłam? Ruggero, czy wiesz jak bardzo cierpiałam,
gdy ciebie nie było?! - próbował się tłumaczyć, lecz ona mu przerwała. - Nie
odpowiadaj. Nic nie mów. Tym razem, to ja zabiorę głos. Każdego dnia, modliłam
się, żebyś wrócił. Żebyś dał choć jedną odznakę życia! A co dostałam w
zamian..? Nic.. Ani jednego, cholernego
słowa. Nie wiem czy tego spodziewałeś, ale ja nie wiedziałam, że to powiem.
Pomimo tych katuszy, przez które musiałam przechodzić przez twoją głupotę, wybaczam
ci. - pochylił się by ją przytulić, lecz ona się odsunęła i nadal nie umiała
patrzyć mu prosto w oczy. - Ale to nie znaczy, że będzie tak samo jak kiedyś.
Nie umiałabym ci znów zaufać. Ta więź, która nas łączyła, zniknęła.
Przepraszam, ale nie wrócę do ciebie.
- Dziękuje. Rozumiem ciebie i szanuję twoją decyzje.
Przepraszam.. - odwrócił się, lecz złapała jego nadgarstek i pociągnęła go w
swoją stronę.
- Ale to nie znaczy, że zapomnę o tobie. Nigdy. Nigdy
nie zapomnę tych naszych wspólnych chwil. Życzę ci wszystkiego dobrego i żebyś
pokochał kogoś, kto na to zasługuje. To co się stało nauczyło nas czegoś. Nie
byliśmy stworzeni dla siebie, ale to nie szkodzi. Idziemy po innych drogach,
ale właśnie o to chodzi. Spotkaliśmy się, nauczyliśmy się czegoś i teraz
będziemy żyć nie popełniających tych samych błędów. Obiecaj mi coś, Ruggero.
Nigdy nie zapomnij o mnie. Pamiętaj mnie. - skończyła, a Włoch pokiwał swoją
głową.
Objęła go swoim ramieniem, a po chwili poczuła jak łza
spływa po jej policzku. Nie mogła tego powstrzymać. Odsunęła się od niego i
pogłaskał ją po policzku.
- Obiecuję. Nigdy nie zapomnę. - i odszedł. Po raz
ostatni. Ale tym razem z wiedzą, że ona nadal go kocha i będzie szczęśliwa. To
mu wystarczyło, bo wiedział, że będzie wolny. Z wiedzą, że osoba, którą kocha
mu wybaczyła.
- Kocham ciebie - powiedział, zanim wszedł do windy, żeby
zacząć nowe życie.
Zanim jednak znikną na zawsze, usłyszał ciche:
- Ja ciebie też._____________________________________________
Tadam! A więc, takie są
fakty:
1. Cheryl chce mnie zabić xd
2. Nie mam pojęcia jaki ma związek tytuł z
OS'em xd
3. Właśnie zniszczyłam Wam
Ruchi (ale na szczęście nie w opowiadaniu tylko w OS'ie xDD Gdyby było na
odwrót, chyba byście mnie zamordowali xD).
4. Klikajcie TUTAJ <333
5. Wprowadziłam kilka zmian
wyglądu na blogu. Wygląda lepiej, czy gorzej? ^^
Wielkie brawa dla moich
dziewczyn <3
W szczególności dla Patrycji,
bo gdyby nie zorganizowała tego konkursu nie byłoby tego OS'a (a może i lepiej
by było gdyby nie byłoby go..).
Cheryl chce mnie zabić, ale
jest C U D O W N A, więc jej wszystko przebaczę :D
Natalciu... <3 Ty mnie
wspierałaś, a ja Ciebie nie. No, jaka ze mnie przyjaciółka?? Wybacz mi..
To są przeprosiny za taką
długą rozłąkę, ale nie są najlepsze ;c Przepraszam..
To już wszystko ;D Aha, i
jeszcze dziękuje za tyle wyświetleń i komentarzy... :D Jesteście najlepsi!
Wasza, |
sobota, 10 maja 2014
OS | ♥ Nie jestem idealna, ale ciągle się staram... ♥
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zajmuje ♥
OdpowiedzUsuńPierwsza!
UsuńCóż za zaszczyt :D
Jestem również zaszczycona, że wysłałaś ten One Shot na mój konkurs. Na MÓJ. Rozumiesz? Jak taka piękna osóbka, ja Ty wysłała ten ósmy cud świata, to arcydzieło, to cudeńko, to mistrzostwo, tą perełkę, ten rarytas, ten unikat, ten skarb takie wariatce, jak ja. Kochana, nie wiem czym sobie zasłużyłam na taką cudowną historię. Jednak wiem, że bez względu na wszystko, gdybyś napisała inną historię, byłaby równie wspaniała i magiczna.
Aha, aha :D Brawo dla mnie :D Nie ma sprawy, kochanie :* Gdyby nie ja, nie powstałoby to cacko <3 Nie, no ja jestem genialna xD Nie, no żartuje oczywiście. Genialna jest moja Nina, a nie ja :* To ona jest piękna, utalentowana, miła, genialna, inteligentna, przyjazna, wspaniała, a nie ja. No cóż... Takie są ścisłe fakty :3
A teraz przechodzimy do tego cacuszka... (czy tylko ja mam skojarzenia?! xDDD)
Jest boski, śliczny, piękny, zarąbisty, wspaniały, idealny, świetny, fenomenalny, zajebisty, cudowny, najlepsiejszy na świecie... Dobra koniec, bo nie znam więcej synonimów xD Ołkej... Powaga na sali *-* Tak naprawdę nie mówimy tego, co czujemy i nie czujemy tego, co mówimy. Twoje postacie wzbudziły we mnie tyle emocji... Pozytywnych, jak i negatywnych zarazem. Ruggero... Próbowałam go zrozumieć. Nikt by nie chciał patrzeć na osobę, która się kocha, dlatego myślę, że on nie jest zły. Próbowałam postawić się na jego miejscu, jednak nigdy w życiu nie opuściłabym mojego chłopaka/narzeczonego/męża. Mercedes... Ten charakter zapamiętam na bardzo długo. Była taka silna w Twoim opowiadaniu. Podziwiam ją. Bardzo mocna cierpiała, ale nie poddawała się. Co prawda, miejscami miała chwile zwątpienia, ale każdy z nas je ma.
Kochałam, kocham i będę kochała <3 !!
No, a teraz przechodzimy do Ciebie...
Ekhem, ekhem... Chciałabym Cię powiadomić, że nie ma lepszej dziewczyny od Ciebie <3 No wiem, wiem, że przynudzam i zawsze Ci to mówię. Codziennie truję Ci Twoją śliczną główkę, (pamiętasz, kiedy po raz pierwszy tak do Ciebie powiedziałam? :* Och... Chyba ze sto lat temu <3 Ten czas tak szybko leci, a ja, chociaż bardzo bym chciała, go nie mogę zatrzymać. A może to i lepiej?) że jesteś utalentowana itp. itd. I wiesz co? Nie mogę się nadziwić, jak może chodzić po świecie taka fajna dziewczyna, jak Ty <3 Życie nie przestaje mnie zaskakiwać ;)
Jak ja Ciebie kocham... Ty nawet nie masz o tym pojęcia <3 !!
Już niedługo się zobaczymy :* Hihi :D
I to nie będzie tak, jak opisywałaś mi na moim blogu :*
Okey. To ja już chyba będę kończyć.
Całuski :*
Na zawsze Twoja,
Pati ♥
PS. Przepraszam, ale mi się zapomniało xD
UsuńWygląd śliczny, ale przyczepie się do jednego... Nagłówek -.- Brzydki, ohydny, najgorszy na świecie nagłówek. Gdzie Ty znalazłaś taką okropną szabloniarkę?! No po prostu O K R O P N O Ś Ć !
PS 2. Okey. o tym też zapomniałam, ale to nie moja wina, że mam taką sklerozę xD Proszę nie bić xD
Dziękuje za pozostawiony link w dopisku, :*
PS 3. No wiem. Masz mnie już dość, ale wytrzymaj jeszcze troszkę. Chciałabym bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo przeprosić Cię za to coś u góry. Wiem, że tym komentarzem możesz podetrzeć się w łazience, ale no... Sorry, taki mamy klimat xDDD
PS 4. Nie, że coś, ale ja czekam na siódemkę! Moja bliźniaczka w podskokach idzie napisać dla mnie rozdział :*
PS 5. Te amo <3 !! Mucho, mucho, mucho <333
PS 6. No dobrze, to chyba wszystko, co chciałam powiedzieć, a jeśli nie, to napiszę czwarty komentarz i znowu Cię pomęczę :*
Papa :*
Jeju... Jesteś chyba najlepszą osobą, którą kiedykolwiek spotkałam <3
UsuńDziękuję za taki nadzwyczajny komentarz ^^
Patrycja, czy Ty teraz mówisz wszystko na opak? xD Jaki zaszczyt? Powinnaś się raczej wstydzić xD
Ale to prawda, napisałam go z myślą o Tobie. Gdyby nie Ty, nie byłoby go tutaj ;*
Kto tu jest genialny? Ty, a nie ja, głupiutka mała Nina :D
Zaraz.. Skąd ty w ogóle wzięłaś to słowo?! xD Cacuszko?! Poważnie? xD
Ile miłych słów O.o Niestety tylko zmarnowałaś swój cenny czas, bo one kłamią! Tak, kłamią :D Nie wierzę im ^^
Dziękuję za to wszystko co napisałaś. Jesteś cudowną osóbką, naprawdę <3 Nie wiem co bym zrobiła bez Ciebie <3
Powtarzasz się, Patrycja xD Tak, pamiętam i nigdy bym tego nie zapomniała :D Każdy Twój komentarz jest dla mnie wielkim skarbem <3 Nie mam pojęcia jak mnie kochasz?.. Może i masz racje xD Życie nas zaskakuje, co nie? ;)
Papatki, wariatko <3
Nina Verdas ♥
PS.1 Czyli jednak nie kończymy xD Szpoko <3 O co Ci chodzi z tym nagłówkiem? <3 Jest cudny! Jest najlepszą rzeczą na tym blogu ^^
PS.2 Nie dość, że ślicznie piszesz, to jeszcze robisz niesamowitą grafikę <3 To prawda, kochana <3
PS.3 Nie mam Ciebie dość! Co Ty w ogóle wygadujesz?! xD Za to coś?! Za Twój komentarz? Przecież jest fenomenalny! <3
PS.4 Tak, tak, nie chcę się chwalić, ale siódemka już jest ;*
PS. 5 Mucho? Mucho! <33 Te amo mucho <3
PS. 6 Czwarty komentarz byłby fajny, poważnie xD
Bye <3
Wrócę tutaj później aniołku ♥♥
OdpowiedzUsuńEch .. Nie mam pomysłu na ten komentarz . Napisałaś cudo :*
UsuńNic więcej nie dam rady powiedzieć . Zabrałaś mi wszystkie słowa ♥
Ellie ♥
Naprawdę..? Dziękuję <3
UsuńPrzepraszam.. <3
Nina Verdas ♥
Świetny !
OdpowiedzUsuńOprócz faktu że na końcu płakałam haha xD
Dziękuję <3
UsuńPłakałaś? Pewnie dlatego, że ten OS jest taki głupi..
Nina Verdas ♥
Ojej *o* Cudowny! Taki... Realny, prawdziwy, życiowy.
OdpowiedzUsuńNapisałaś o tym, co czuje dużo, jeśli nie bardzo dużo osób.
Nie tylko te chore (na przykład na raka).
Bardzo mi się podoba, śliczny!
No i w sumie nie wiem co jeszcze powiedzieć...
Wiem tyle, że to jeden z najpiękniejszych One Shot'ów jakie czytałam :*
Więc cóż, teraz zostaje mi tylko czekać na następny post <3
Całuski,
Cande ♥♥
Mucho gracias xDD
UsuńWłaśnie to chciałam osiągnąć, pokazać, że ludzie chorzy (i nie tylko) przeżywają bardzo trudną sytuacje, więc cieszę się, że tak o tym myślisz <3
Naprawdę? Nie no, nie rozumiem Was xD
Nina Verdas ♥
Jejku *o*
OdpowiedzUsuńJakie to piękne!
Jest on taki bardzo prawdziwy, realny.
Uwielbiam takie opowiadania, te realne.
Hmm... sama nie wiem co Ci jeszcze napisać, jest po prostu piękny, genialny i wzruszający.
To najpiękniejszy One Shot jaki czytałam :*
Czekam na kolejne twoje dzieło <3
Rose
Jejciu :o
OdpowiedzUsuńNa końcu narmalnie plakalam :((
Masz talent
Piękny ten OS :P
a tak przy okazji zapraszam do siebie ;) http://maybeloveleonetta.blogspot.com/
jeny.... ;)
OdpowiedzUsuńTo było piękne, niesamowite i... idealne.
Zrobiłaś z mojego Rugga potwora, wiesz? Ale no trudno. Czego się nie przebolewa by czytać takie piękne opowiadanie? ;)
Właśnie. :D
Było piękne.
Niesamowicie wzruszające.
Bardzo działają na mnie historie związane z nowotworem, ponieważ bardzo bliska mi osoba ma podobne zmagania.
Dołują mnie takie opowiadania.
Ale Twoje dodało mi sił. Sił, by wierzyć, że puki ma się dla kogo walczyć uda się wszystko. Wszystko. Nawet zwalczenie takiej choroby jak ta.
Dziękuję, że zwróciałaś mi tą nadzieję.
Bez niej... NIe dałabym rady ani ja, ani ta osoba.
Dziękuję.