niedziela, 31 sierpnia 2014

♥ Chapter 9 ♥

"Pozostań przede wszystkim wierny sobie, 
bo na świecie jest mało ludzi,
którzy pozostaną wierni Tobie."
Dla jedynej osoby, która w pełni mnie rozumie - moje wygłupy, moje problemy, moje rozterki, wszystko.
Dzięki niej poznałam moje nowe, lepsze oblicze i zapoznałam się z światem blogosfery.
Pragnę zadedykować jedynej i niepowtarzalnej Patrycji Varn - za każdą Twoją sekundę poświęconą temu, co kochasz ♥
Przepraszam.
(Część o Mercedes została napisana przez Patrycję - na pewno widzicie tą wielką różnice między tymi dwoma scenami pod spodem ^^)

   - Mercedes! – rozległ się krzyk, który natychmiast obudził blondynkę z przyjemnej popołudniowej drzemki. Poprawiła swoje długie loki i lekko pogniecioną, elegancką sukienkę. Wiedziała kto jej szuka i przecież nie mogła pokazać się w tak „opłakanym” stanie.
   Rozległo się rytmiczne pukanie do drzwi.
   - Proszę! – krzyknęła melodyjnie i zatopiła się w nowym reportażu na ekranie laptopa. – Dzień dobry, panie redaktorze. – przywitała się i wstała.
   W wejściu ukazała się sylwetka mężczyzny. Redaktor naczelny gazety, przełożony Hiszpanki, był wysoki i w miarę szczupły. Ciemne włosy zawsze nonszalancko postawione na żel, a jego palce zdobiło kilka pierścionków, które dla niego miały jakieś szczególne znaczenie. Szerokie ramiona i lekki zarost dodawały mu męskości i stanowczości. Pełne usta i karmelowe oczy wydawały się bardzo zmysłowe. Był mniej – więcej 10 lat starszy od Lambre.
   - Dzień dobry. – odpowiedział spokojnie i usiadł na krześle naprzeciwko niej. Dziewczyna również usiadła i skupiła na nim wszystkie resztki swojej uwagi, bo większość z niej był teraz w innym miejscu, przy innym mężczyźnie… Mimo wszystko starała się nie sprawiać wrażenie roztargnionej. Nie wszyscy mają okazje porozmawiać z nim w „cztery oczy”. – Chciałem pani pogratulować tak świetnego reportażu. Czytelnicy są zachwyceni!
   - Tak? – zapytała radośnie z niedowierzaniem i otworzyła szerzej oczy. Może w końcu ktoś ją zauważy? Może w końcu otworzą się dla niej drzwi do kariery redaktorki?
   - Tak. I powiem pani jeszcze coś: chcą więcej. – powiedział zachwycony i wsparł się na oparciu fotela. Jak to: chcą więcej? Co to znaczy? 
   - Ale ja chyba nie… - wyjąkała.
   - Ależ tak, panno Lambre. Chcą kolejnego wywiadu z panem Pasquarelli.
   Chcą kolejnego wywiadu, chcą kolejnego wywiadu…  - powtarzała w myślach i z jeszcze większym temperamentem stawiała kolejne kroki w swoim biurze. Dzięki temu pakuje się jeszcze głębiej w nieznane jej uczucie. I miała tego świadomość, jednak nie widziała żadnej drogi, którą mogłaby uciec. Przecież, gdyby nie przeprowadziłaby z tym chłopakiem kolejnego wywiadu, straciłaby tak ważną i satysfakcjonującą dla niej pracę, a na to nie mogła sobie pozwolić. Postanowiła więc nie kierować się emocjami tym razem. Czuje strach przed jego obojętnym spojrzeniem, ale zakochany człowiek nie ma wyboru. Ciągnie go do tej osoby, choćby miał przez to cierpieć.
   Odetchnęła głęboko, po czym wzięła ze stolika skórzaną torebkę. Przygładziła włosy i nacisnęła na klamkę. Wyszła z wieżowca i zatopiła się w torebce w poszukiwaniach. Zanurzyła prawą rękę, aż po sam łokieć i „wyłowiła” pęk kluczy. Nacisnęła na pilota, na co odpowiedział jej głośny sygnał, otwierającego się samochodu. Wsiadła i umieściła go w stacyjce. Nastawiła na twarz ogrzewanie, po czym włączyła radio.
   To nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie powinna się zakochiwać w kimś takim, pewnie jeszcze bez wzajemności. Dość już życie ją doświadczyło i nie miała ochoty na dokładkę przykrych zdarzeń. Nic nie powinno ją do niego ciągnąć, musi zapomnieć. Jednak skłamałaby mówiąc, że chce się z niego wyleczyć.
   Gdy zorientowała się że jest pod rezydencją obiektu jej westchnień, wyłączyła silnik, wysiadła z samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwi. Spojrzała na budynek, w którym miała za parę chwil się znaleźć. Przełknęła ślinę i w chwili, w której postawiła pierwszy krok usłyszała czyjąś rozmowę. Ten głos rozpoznałaby wszędzie. Jeden z nich to Ruggero.

   Codzienne chcesz słyszeć barwę jego głosu.  - odezwał je jej głos wewnętrzny. Co za bzdura… - pomyślała i odpędziła od siebie tego typu stwierdzenia.

   Nagle drzwi się uchyliły, a zza nich wyłoniły się dwie postacie, kobieta i mężczyzna. Włoch z jakąś dziewczyną. Mercedes schowała się za pobliskie drzewo i obserwowała. Towarzyszka chłopaka była piękna. Brązowe, długie, lśniące włosy, ciemne, duże oczy, idealnie szczupła figura, wysoki wzrost i długie nogi prawdziwej modelki, olśniewający uśmiech, zniewalający makijaż, a wszystko to doskonale współgrało z modnymi ubraniami, które tylko podkreślały jej urodę. Szatyn także był nią zainteresowany. Prowadził z nią niezwykle ożywioną rozmowę i nie przestawał się uśmiechać. To niewiarygodne, że w tak krótkim momencie całe jej życie zostało pozbawione jakiegokolwiek sensu. Serce podeszło jej do gardła i było w rytmie rozpaczy, smutku, a przede wszystkim wściekłej zazdrości. Aczkolwiek wiedziała jedno: Ta miłość jeszcze się nie skończyła.


   Nie czuła się komfortowo.
   Siedziała na skórzanym fotelu, co chwilę spoglądając na zegar, który wisiał na ścianie. W ręku trzymała kieliszek pełen czerwonego wina - jej ulubionego. Za każdym razem, gdy patrzyła na puste miejsce przed nią, jej oczy były wypełniane słonymi łzami, lecz ani razu łza nie spłynęła po jej bladej twarzy odkąd uświadomiła sobie, że niestety coś jest nie tak.
   Po raz setny napisała wiadomość do mężczyzny, z którym się związała, ale tym razem bez jakiejkolwiek nadziei, iż odpisze jej i pojawi się w restauracji, którą uwielbiała, z bukietem róż i z promiennym uśmiechem na twarzy. Jednak rzeczywistość była taka, że po prostu miał ważniejsze sprawy niż spędzenie czasu ze swoją dziewczyną w jej urodziny.
   Lodovica odnosiła niepokojące wrażenie, że Xabi ukrywa coś przed nią. Próbowała jak najszybciej odtrącić te myśli, ale bez jakiegokolwiek skutku. Miała również okropne wyrzuty sumienia, nic nie dawało jej spokoju. Nie miała najmniejszego wrażenia, jakby był to bardzo ważny dzień, a w tej chwili było jeszcze gorzej niż przedtem. 
   -Błagam cię... - wyszeptała i zacisnęła zęby, próbując nie wpaść w niekontrolowaną panikę. Była ona bowiem bardzo delikatną dziewczyną, jej uczucia były jak cienkie szkło, mogły pęknąć w niespodziewanym momencie, a taki moment właśnie nadszedł. Co to mogło oznaczać? Czy spotka ją coś przerażającego, coś, co wywróci jej życie do góry nogami? A może... może po prostu wszystko będzie w najlepszym porządku, bez żadnych nieporozumień? Strasznie chciała przekonać samą siebie, że ta teoria jest najbardziej realistyczna, lecz nie potrafiła. To wszystko było dla niej zbyt stresujące, a Comello była osobą ze słabymi nerwami, umiała znaleźć najmniejszy pretekst, by zamartwiać się czymś.
   Nie znosiła takich momentów jak ten.
   Jednak ujrzawszy jego sylwetkę, która stanęła w drzwiach, odruchowo podniosła się i patrzyła jak wryta w stronę postaci, która właśnie się pojawiła. Gula w gardle momentalnie zniknęła, a ona była skupiona na jednej jedynej rzeczy; na jej ukochanym. Wszystkie wątpliwości zostały rzucone w kąt, jej serce biło coraz szybciej z każdym jego krokiem i nawet miłosna ballada, którą było słychać z wszystkich zakątków restauracji zaczęła brzmieć piękniej. Uśmiech na jej twarzy nie miał najmniejszego prawa zejść. Tłumaczyła sobie, że to tylko zwykłe spotkanie, lecz intuicja jej podpowiadała co innego. 
   - Oświadczy ci się?
   - Nie, na pewno nie. Jesteśmy na to za młodzi, znamy się zbyt krótko...
   - A może jednak?...
   Rzuciła się w jego ramiona i pozwoliła sobie go mocno ścisnąć, jakby nie bała się tego, że Xabiani chciałby jej uciec. Trzymała go najmocniej jak mogła, nie zważając na to, co ludzie mogą sobie pomyśleć. To było jej święto, nie mogła go sobie zniszczyć jakąś głupią myślą.
   - Hej. - przywitał się, po czym oderwał się od dziewczyny. - Dawno nie widziałem cię tak zachwyconej przy naszym spotkaniu. Coś się stało?
   - Nie, wszystko jest... takie cudowne! - odparła, nie potrafiąc powstrzymać swojej radości. - Kocham cię, wiesz? - musnęła jego usta, po czym odwróciła się na pięcie i usiadła z powrotem na swe krzesło.
   Patrzyła przez parę sekund na niego jak stoi obok niej zdziwiony, lecz po chwili również zajął swoje miejsce naprzeciwko niej.
   W jego oczach było coś, co ją niepokoiło.
   - Wszystko najlepszego, kochanie. - wyszeptał, i wyciągnął zza pleców bukietów róż o kolorze kremowym. Przyjrzała się nim uważnie, ciągle mając na swej twarzy szeroki uśmiech i bez wahania sięgnęła po kwiaty, które jej podarował. Przymknęła lekko swoje powieki i poczuła ich piękny zapach, po czym położyła je na stole, nadal na nie zerkając. Wzięła kolejny łyk swego czerwonego wina.
   - Dzwoniłam. - rzekła, odkładając na stół pusty kieliszek. - Nie odebrałeś. - podniosła butelkę z winem i nalała sobie odrobinę. - Martwiłam się...
   - Przepraszam, ale nie widziałem, że dzwoniłaś. Miałem przyciszony dźwięk w komórce.
   - A gdzie byłeś? - spytała, martwiąc się, że coś złego się stanie, tak jak przewidywała. Ale czemu akurat dziś musiało ją spotykać takie nieszczęście? Chociaż, istniała również ta optymistyczna wersja dlaczego Xabi spóźnił się na taką ważną okazję - i choć bardzo chciała, by to właśnie ona była realistyczna, wiedziała, po jego zachowaniu, że coś było nie w porządku.
   Nie odpowiadał. Lodovica czuła nieprzyjemną atmosferę dookoła nich i ponownie świat stał się dla niej szarym zakątkiem na końcu wszechświata. Nienawidziła siebie za to, że potrafiła sprawić, iż jeden malusieńki problem może się przerodzić w coś ogromnego i przerażającego, niemożliwego do unicestwienia. Połowa jej problemów wynikała właśnie z tego, że gdy już sobie coś ubzdurała, nie można było temu zapobiec. 
   - Czemu nie odpowiesz na moje pytanie? - wybełkotała, starając jak najbardziej zachować powagę, lecz na marne.
   - Lodo... Nawet nie wiesz jakie do dla mnie jest trudne. Ale zasługujesz na znacie prawdy, ponieważ tym razem to ja zawiniłem, to ja zawaliłem sprawę. I choć strasznie tego żałuję i gardzę sobą, zdecydowałem, że powiem ci to, co ukrywałem przez parę tygodni. To nie najlepszy moment na takie wyznanie, lecz nie mogę ani chwilę ciebie oszukiwać. - W jego oczach ujrzała łzy. Nie chciała wiedzieć co się teraz stanie, nie miała ochoty poznać prawdy.
   Nie była na to gotowa.
   Lecz zmierzenie się z tym co prawdziwe zawsze jest trudne; każdy musi przez to przejść.
   Po raz kolejny wzięła do ręki naczynie wypełnione napojem, które kochała, lecz tym razem smakowało gorzko, tak jak jej szczęście.
   - Czyli? - zadała pytanie, coraz bardziej się niepokojąc.
   - Ja... - przełknął ślinę i odetchnął. - Zdradziłem cię. Przespałem się z inną kobietą, oszukałem ciebie.
    Usłyszała głośny trzask rozbijającego się szkła.

_________________________
"Kurde, kim ona może być? Myśli, że po wielu tygodniach może sobie wparować tak ni stąd ni zowąd i napisać denny rozdział (nie licząc cudownej pierwszej części <3)? Kim do cholery ona jest? Pewnie myśli, że jest taka fajna i jeśli napisze sobie rozdział to ktoś na pewno ją skomentuje -.-"
Ech, no cóż, nie mogę zapobiec hejtom, które najpewniej już się szykują na kontratak xD Ale proszę zastanowić się nad tym pytaniem: Co ja tu jeszcze robię? I jak mam czelność jeszcze pisania rozdziałów? Sama nie wiem. Ale wiem, że pewnie Was zawiodłam i nie doczekam się komentarzy z Waszej strony >.< Znowu dałam ciała i nie wyszło mi. 
Dziękuję jednak mojej kochanej Patrycji, która zamiast mnie zmiażdżyć jak małego pasożyta wybaczyła mi. Jest ona dla mnie bardzo ważna.

Nina Verdas 

PS. Wiecie, że mam już trzynaście lat? xd Skończyłam je w czwartek :D Zresztą... kogo to obchodzi?

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

OS | Wszystko co mnie zabija, sprawia, że jestem jeszcze silniejsza.

Nina Verdas przedstawia:
One Shot pod tytułem Wszystko co mnie zabija sprawia, że jestem jeszcze silniejsza
Jej inspiracją było życie.
Ogromną pomoc przynieśli jej przyjaciele. To właśnie im chce zadedykować tą historię.
Występują - Lodovica Comello oraz Jorge Blanco
i inni.

Póki śmierć nas nie rozdzieli ...

     Czy nadal mnie kochasz? 
     Czekam tu na Ciebie, lecz nie przychodzisz. 
     Usycham z tęsknoty, ale Ty o tym nie wiesz. 
     Chcę Cię znów ujrzeć, przytulić, pocałować. 
     Nie masz pojęcia jak bardzo Cię potrzebuję.
     Złóż na moich ustach ostatni piękny pocałunek, pokaż jak bardzo Ci zależy.
     Bo mi zależy. Cholernie. 
     Nie widzisz jak moje serce po raz kolejny ubolewa. 
     Nie słyszysz mego ciągłego wołania. 
Błagam. Nie mam już siły ścierać kolejnych łez w środku nocy. 

~~~

     Podobno nic nie mogło zniszczyć miłości między nimi. Nic nie mogło stać na drodze tej pięknej Włoszki i tego tajemniczego lecz zdeterminowanego Włocha. Podobno miał być przy niej aż do końca jego dni, lecz były to tylko kłamstwa. W jej twarz zostały rzucone puste słowa, które nie miały prawa się pojawić w jej spokojnym życiu, lecz ona nie potrafiła uciec od miłości, którą uważała za taką realną, prawdziwą. Mogła wybrać inną, lepszą drogę, ale nie miała pojęcia co może na nią czekać z tym tajemniczym chłopakiem. Wszyscy jej mówili, żeby jak najszybciej oddaliła się od niego, lecz jej instynkt wmawiał jej, że droga, którą podróżuje jest właściwa i żeby słuchała tylko siebie, nie tych idiotów, którzy niestety okazali się najważniejszymi ludźmi w jej życiu. I dlatego musiała przejść przez konsekwencje tego bezmyślnego czynu. Swe serce oddała jemu, a w zamian dostała najpiękniejsze chwilę swojego życia, oraz te najbardziej mroczne i przerażające. Nauczyła się kochać i niestety za bardzo się przyzwyczaiła, uzależniła. Próbując jak najbardziej się zbliżyć do niego, nie tylko sprowadziła siebie na złą drogę, ale też straszliwie z tego powodu musiała cierpieć, gdy to wszystko runęło. Czasem zastanawiała się, czemu podjęła taką bezmyślną decyzję zadając się z taką osobą jak on, lecz nie mogła znaleźć odpowiedzi. Nawet gdyby nie postanowiła do niego podejść, on by i tak ją strasznie przyciągał do siebie. Pomimo tego, że ten czyn był nieodwracalny, ona i tak przeklinała za każdym razem, gdy wspominała te chwile z nim. Te chwilę były jednak tylko przeszłością, a podobno w życiu liczy się tylko przyszłość - więc Lodovica nie miała prawa ciągle ubolewać po nim.
     Nie miała niczego, prócz jednej, drobnej rzeczy.
     Pozostawił po sobie jedną, malutką pamiątkę, jedyny znak, że to co się wydarzyło nie było snem. Tylko to jej pokazywało, że w jej sercu nadal tkwi ten chłopak i za żadne skarby świata nie ma zamiaru wyjść. Ten dar ciągle jej przypominał, że mieli być razem aż do końca swego życia, tak jak on jej mówił...

A jednak.

~~~

Czasem ludzie są zajęci i nie dostrzegają problemów ich bliskich. 
To dlatego niektórzy popełniają samobójstwa i wyprawiają różne głupstwa, nad którymi nie potrafią nad tym zapanować.


     Słońce już znajdowało się za horyzontem, a lekki wiaterek delikatnie muskał jej policzki. Ten wieczór był szczególnie ważny dla niej - miała szansę wyznać jej ukochanemu prawdę i choć w jej żołądku czuła nieprzyjemny skurcz za każdym razem, gdy zastanawiała się jaka może być jego reakcja, miała ogromną nadzieję, iż zaakceptuje fakt, że ona, jego dziewczyna, najbliższa dla niego osoba, cały jego świat, jest w ciąży.
     Nikt nie mógł się spodziewać, że piękni młodzi ludzie mogą zostać rodzicami po takim krótkim okresie. Znali się zaledwie pół roku, lecz w ich związku czas nie miał wielkiego znaczenia. Dla nich liczyły się tylko te momenty, w których byli razem, nic więcej. Nawet kiedy wiedzieli, że wszyscy dookoła nich opowiadali różne kłamstwa o nich, uważali, iż nawet taka trudna sytuacja nie może sprawić, żeby ich miłość została rozdarta. Kiedy jednej nocy przeżyli razem jedną z najcudowniejszych chwil swego życia, nie było już wątpliwości, że ona i on będą razem do końca. 
     Lecz na świecie żyją tacy ludzie, którzy zrobią wszystko, by w kogoś duszy zabrakło jakiekolwiek szczęścia i miłości.
     Lato już minęło i w powietrzu było czuć chłód, a z drzew zaczęły spadać liście. Może i to nie był najpiękniejszy sezon w całym roku, lecz dla niej taka atmosfera była nadzwyczajna. W powietrzu nie czuła takiego wielkiego skwaru ani również ogromnego chłodu, tylko zwyczajny klimat, najbardziej odpowiedni dla ludzi jak ona. Podczas gdy wszyscy uważali, iż jesień to brutalny okres i że nic intrygującego nie dzieje się w tej porze roku, Comello zauważała najpiękniejsze dary natury akurat wtedy, gdy kwiaty zaczynały więdnąc. Charakter tej młodej kobiety można było uznać za nietypowy, lecz w jej sercu pojawiło się więcej smutku niż jakikolwiek zwykły człowiek mógłby sobie wyobrazić. 
     Było już ciemno, a na niebie zaczęły powoli pojawiać się malutkie gwiazdki. Wreszcie ujrzała niedaleko kontury parku, w którym zostało zaplanowane ich spotkanie. Przyśpieszyła tempa, by jak najszybciej znaleźć się w jego silnych ramionach.
     Nagle poczuła ogromne cios w okolicach żeber i po chwili straciła swą równowagę, zmuszając swoje ciało do upadku na brudny i wilgotny beton. Przez ułamek sekundy wydawało jej się, iż zobaczyła wielką sylwetkę osoby, która powaliła ją na ziemię, lecz nie miała wiele czasu na przemyślenia na temat kim mógł być ten tajemniczy mężczyzna, ponieważ chwilę po tym nagłym wydarzeniu gwałtowny, przeszywający ból również w mięśniach swej dłoni. Wydusiła z siebie głośny jęk i czekała na swoje dalsze losy, nie potrafiąc myśląc jasno na temat tej sytuacji, w której się znajdowała. 
     - I co teraz zrobisz? - usłyszała głos chłopaka i jego chamski śmiech, który sprawiał, że poczuła niemiły skurcz w żołądku. Lodovica spróbowała się ruszyć, lecz on stanął na jej krwawiącą dłoń, tak, by znieruchomiała. - Już nie jesteś taka odważna, co? A już myślałem, że Jorge zmienił cię już na zawsze. Ale chyba pozory mylą, co, skarbie? Gdzie zniknął ten piękny uśmiech, Comello?...
     - Odwal się... - odpowiedziała prawie niesłyszalnym szeptem i rzuciła się na sprawiającego jej ból chłopaka, próbując go zaatakować, lecz bez skutku.
     Znów zaśmiał się swym odrażającym śmiechem.
     Poczuła jak na jej policzkach spłynęły słone łzy. Modliła się o to, żeby ktoś, ktokolwiek, zauważył tą scenę oraz powstrzymał tego brutalnego chłopaka, przynajmniej spróbował. Jakakolwiek pomoc by się bardzo przydała w tej chwili, lecz wtedy było tak późno, że nikt już nie wędrował po tych ulicach. Na szczęście, Lodovica zauważyła jakąś postać niedaleko, więc bez zastanowienia zaczęła wołać zdesperowanie.
     - Milcz, pieprzona dziwko! - syknął i walnął pięścią jej klatkę piersiową, jakby chciał zabić ją, delikatną i bezbronną dziewczyna, która posiadała tak niewiele lat. Gwałtownie złapał jej ramiona i usiadł na jej brzuchu, pozbawiając jej jakiegokolwiek ruchu. - Masz się nie odzywać, rozumiesz?! Siedź cicho, jeżeli życie ci miłe... - W jego głosie było słychać złość oraz furię, co wydawało się niedorzeczne, ponieważ wydawało jej się, że nigdy nikomu nie zrobiła żadnej wielkiej krzywdy.
     - Czemu... - wyjąkała, po czym zamknęła oczy i nie potrafiła zebrać wystarczającą ilość siły, by znów je otworzyć. Poczuła jego oddech na jej twarzy oraz odrazę, jaką czuła jednocześnie do niego za zaatakowanie ją i do niej samej, za swoją cholerną słabość.
     - Naprawdę mnie nie pamiętasz? - spytał, a w jego głosie słyszała nutkę złości. - Chociaż, to stało się bardzo dawno temu, a ciebie to na pewno mało obchodziło, tak jak tego twojego kochasia. Ale z nim rozprawię się później, kiedy wreszcie zdecyduje spróbować uratować swoją ukochaną... Może pamiętasz to, iż byłem twoim najlepszym przyjacielem, jedynym wiernym kolegom i do tego ważną częścią twojego życia? Zresztą ty tak mówiłaś, ale skąd już mogę wiedzieć, że to prawda? Odrzuciłaś mnie, powiedziałaś, że już nie jestem ci potrzebny. A ja się tak bardzo poświęciłem dla ciebie, jako jedyny nie opuściłem cię, gdy oddałaś swoje całe życie temu idiocie. Patrzyłem jak się zmieniasz z tej pięknej i uroczej dziewczyny w tą chamską, bezmyślną kobietę, która zachowuje się tak nieracjonalnie... Jednak zostałem przy tobie, wierzyłem, że jednego dnia znowu będziesz tą samą Lodovicą co kiedyś. Lecz gdy powoli traciłaś zainteresowanie mną, uznałem, że nie jestem już tobie potrzebny... Nawet kiedy w twoje urodziny podarowałem ci kwiaty, ty rzuciłaś je w kąt i poszłaś z powrotem to tego debila. I teraz to ja się pytam: czemu?! Czemu zachowałaś się jak małe dziecko, któremu znudziła się jakaś zabawka a spodobała jakaś nowa?! Wiem, że nie byłem idealny, ale też mam uczucia! Mogłaś okazać choć trochę serca, bowiem dałaś mi zupełnie niepotrzebną szansę na lepsze jutro! Ale teraz jest za późno kochanie, żeby to wszystko odczarować. A mogło być tak pięknie...
     - Proszę, zlituj się... - zaczęła łkać, gdy zaczęła wspominać te wszystkie błędy, które popełniła przez miłość do Jorge, nie potrafiąc zapanować nad sobą. Powoli traciła tlen, nie potrafiła złapać powietrza w płucach, tymczasem on znów zachichotał.
     - Skarbie, trzeba było o tym pomyśleć o wiele, wiele wcześniej... - rzekł, delikatnie dotykając jej policzek. - Parę miesięcy temu nie myślałaś o konsekwencjach swojego czynu, co...? - zamilkł, jakby zastanawiał się nad czymś. Lodovica czuła nietypową ochotę przytulenia jego; tyle ich łączyło, że nie miała ochoty słuchania jego przerażających szlochów. Pamiętała każdy dzień spędzony z nim, natomiast zostawiła go na pastwę losu i odeszła, tak po prostu. Chciała otrzeć jego, lecz zamiast tego leżała ciągle na ziemi, czekając na jego dalsze słowa.  - Kochałem ciebie. Nie rozumiesz tego?! Darzyłem cię miłością, oddałem ci wszystko co miałem! Teraz za każdym razem, gdy o tobie wspominam, powstrzymuję się od nagłego płaczu lub załamania nerwowego, ponieważ w takim stanie zostawiłaś mnie tego cholernie koszmarnego dnia! A teraz?! Nawet mnie nie pamiętasz, co?! Spójrz mi w oczy, Lodovica, spójrz mi w końcu w oczy!
     Wtem otworzyła swe oczy i spojrzała na jego pokrytą brudem twarz, jej serce bijące jeszcze mocniej niż przedtem. Wspomnienia, które kryły się w jej głowie od tak bardzo długiego czasu wywołały u niej nieprzyjemną burzę w sercu, a po jej policzkach ciekły łzy pełne frustracji oraz przerażenia, ale również tęsknoty za czasami, kiedy ona była zupełnie inną osobą. W błękitnych oczach Francesco ujrzała te same iskierki, które zawsze zauważała kiedy byli młodzi, jego blond włosy ciągle opadały na jego czoło, dokładnie tak jak dawniej, zanim los ich rozdzielił. Ale czy naprawdę to los sprawił, iż ta dwójka młodych ludzi straciła ze sobą kontakt oraz znalazła sie w takiej niefortunnej sytuacji? Gdy zebrała wszystkie swe myśli, przypomniała sobie, że to wszystko była jej wina, zostawiając jej najbliższego przyjaciela z tyłu.
      Czasami, kiedy leżała sama w swym pokoju, przeglądała swoje stare zdjęcia, nie potrafiąc pojąć czemu wszyscy jej przyjaciele ją zostawili. Czytała swoje dawne notatki; wspominała. Jednak nigdy nie doszła do wniosku, że jej znajomi mieli o wiele więcej rozsądku niż ona: bali się, iż Jorge sprawi, że ona będzie o wiele gorszą osobą niż tak naprawdę była. I ich teorię się sprawdziły. Stała się niesympatyczną osobą, która śmiała sie z każdego upadku jej wrogów, nie miała litości dla nikogo prócz jej ukochanego, chłopaka, w którym zakochała się po uszy, co okazało się bardzo pechowe.
     - Gdyby dało się zmienić bieg czasu - wyszeptała, patrząc mu prosto w oczy, tak jak prosił. Widziała w nich cierpienie, straszliwe cierpienie oraz przerażenie, którego ona nie mogła znieść.  - Wszystko byłoby inaczej... Byłabym lepszą osobą...
     - Gdyby dało się zmienić bieg czasu - odparł, nie spuszczając z niej wzroku - Nigdy bym się w tobie nie zakochał. Nie mógłbym tak ryzykować.
     Napięcie między nimi zostało przerwane przez wydarzenie, które nastąpiło parę sekund po oświadczeniu Francesco. Jednak wszystko wydarzyło się tak szybko, że Lodovica nie potrafiła pojąc co się dzieje dookoła niej. Próbowała się rozejrzeć, lecz ciemność pokrywała całą okolicę. Ponadto wiedziała, że ktoś bądź coś zaatakowało jej dawnego przyjaciela, ponieważ już nie czuła takiego ciężaru na swoim ciele, a ujrzała wcześniej ciemną postać, która strąciła go na ziemię. Nagle spojrzała do tyłu i zauważyła dwóch mężczyzn walczących razem w krwawym starciu. Z jej ust wymsknął się krzyk.
     - Lodovica, uciekaj! Nie możesz tu zostać ani sekundę dłużej! - usłyszała bardzo znajomy głos.
     Był to Jorge.
    Próbowała wstać. Na marne. Zaczęła się czołgać w stronę miejsca, z którego przyszła, czując przeszywający ból na całym ciele. Jej dłoń była prawdopodobnie złamana, ponieważ nie mogła nią poruszać, lecz nie mogła się przejmować takim drobiazgiem w takiej krytycznej sytuacji. Co się działo? Czy ktoś zostanie poważnie zraniony, lub, co gorsza - umrze? Miała wielką ochotę przerwać tą bijatykę, ale nie potrafiła wcale podnieść swe ciało z brudnego betonu, a już po paru sekundach poddała się. Czuła, że to już koniec. Już wiedziała jak czuje się człowiek, który umiera: bezużytecznie, niepotrzebnie. Słyszała za sobą głosy dwóch chłopaków, którzy pełnili ogromnie ważną rolę w jej życiu i miała wrażenie, jakby słyszała je po raz ostatni. Jeden z nich, z tego co usłyszała, próbował się do niej dostać, by skończyć to, co zaczął. Jednak drugi mu na to nie pozwalał, bowiem wiedział, iż ten chłopak chce zabić ją, na co nie mógł pozwolić. Natomiast Lodovica odnosiła wrażenie, że już jest za późno oraz już niedługo i tak rozstanie się ze swym życiem na zawsze. Znienacka zapadła cisza.
     - Jorge...? - zdołała się odwrócić na parę sekund, lecz ból był tak ogromny, że nie potrafiła utrzymać się w takiej pozycji na długo. Jej powieki stawały się cięższe z każdą chwilą, a ona traciła jakąkolwiek nadzieję. Podniosła wzrok po raz ostatni, i odniosła silne wrażenie, że ktoś klęka nad nią. Poczuła, jakby ktoś wepchnął sztylet w jej serce. Leżała tak przez parę sekund, przerażona, po czym rzekła: - Błagam, zrobię cokolwiek chcesz, tylko nie rań mnie, przecież ja... ja rozumiem swoje błędy i spróbuję wszystko naprawić, ale nie zabijaj mnie, błagam cię...
     - Ciii... Uspokój się, to tylko ja... - jego głos znów wypełnił jej serce nadzieją. Poczuła, jak ją podnosi i kładzie na swych kolanach, żeby jej było wygodnie i przyjemnie. Nareszcie była bezpieczna. - Nie martw się, kochanie... Już po wszystkim. Zadzwoniłem po pogotowie, nie mógłbym tak ciebie tu zostawić bez żadnej opieki. Ale... może ci się to wydawać niejasne, zwłaszcza w takim stanie, lecz ja... ja nie mogę dłużej z tobą zostać. Nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwo. Zdałem sobie sprawę, że przeze mnie jesteś inna, gorsza, i to wszystko moja wina... Nie zasługujesz na mnie. Przepraszam, kochanie...
     Te słowa były dla niej gorszym bólem niż wszystko co się wydarzyło przez ostatnią godzinę. On chciał ją zostawić... ot tak? Przecież mieli zostać rodzicami, wychować razem ich dziecko, żyć długo i szczęśliwie... czemu te marzenia stały się w jednej chwili nierealne, pękły jak bańka mydlana? Lodovica Comello nie płakała tak jak zawsze. Była tak wstrząśnięta, że nawet zapomniała o płaczu - ona czuła coś o wiele, wiele gorszego niż ból i cierpienie. Łzy nie były w tej chwili potrzebne, ponieważ po jej minie Jorge od razu wiedział co ona czuje. Za dobrze ją i znał i potrafił dobrze odczytać z jej oczu co jest w jej sercu oraz duszy.
     - Tak będzie lepiej - stwierdził, prawie niesłyszalnym szeptem. - Dla mnie to również jest cholernie ciężkie, ale to jest dla twojego bezpieczeństwa...
     Rzuciła się w jego objęcia i nie miała zamiaru go puszczać, bowiem taki czyn przekraczał jej wszystkie granice. Nie potrafiła uwierzyć w to, że on, Jorge Blanco, chłopak, dla którego straciła głowę, za którym skoczyłaby w ogień, chciał ją zostawić, położyć z powrotem na ziemię oraz odejść -  na zawsze.
     - Nie możesz! - pisnęła, nienaturalnie wysokim tonem - Nie możesz, nie możesz, nie możesz! - zaczęła powtarzać te dwa słowa, jakby one miały zmienić wszystko, natomiast on złapał jej policzki i zaczął ją uciszać, patrząc jej prosto w oczy. - Nie możesz mnie zostawić! Zostaniesz ojcem, a ja matką, nie masz prawa zostawić tego dziecka! - to wyznanie odjęło mu mowę.
     Powoli, jej powieki znów się zamknęły, lecz tym razem nie otworzyły się przez bardzo długi czas. Lodovica straciła przytomność i po paru minutach została zawieziona do szpitala. Przez całą podróż karetką nie obudziła się i dopiero gdy dotarła na miejsce, zauważyła, że nie ma Jorge w pobliżu, oraz to, że została sama, kompletnie sama.
     Nigdy nie czuła się tak potwornie bezużytecznie jak wtedy.

~~~

     Zimne krople potu spływały po jej czole, tymczasem ona, wyczerpana oraz wykończona, stała nad umywalką, a sekundy pełzły niesamowicie wolno przez tą ostatnią godzinę, którą spędziła sama, w szponach cierpienia.
     Ściskała pięści, próbowała ignorować ból, który zawładną jej ciałem. Kompletnie nie wiedziała co się działo oraz to, co miało nastąpić. Ból nie przechodził i nie miał najmniejszego zamiaru przejść. Każda minuta była kolejną udręką dla jej ciała, a ponieważ nie potrafiła się skupić na niczym innym, wskazówki w zegarze, który był powieszony na ścianie, sprawiały wrażenie jakby prawie w ogóle się nie ruszały.
     Minęły dwa miesiące odkąd ostatnio widziała Jorge, i były to najgorszy okres w całym jej życiu. Parę dni po tym okropnym incydencie, została przesłuchana w sprawie tego wydarzenia, w którym została pobita oraz prawie zabita. Opowiedziała tą odrażającą historię co do szczegółu, lecz nie powiedziała nikomu kim tak naprawdę był ten mężczyzna, który ją uratował. Zmyśliła, że był to zwykły przechodni, który raczył jej pomóc, i że nie miała pojęcia gdzie on był i jak wyglądał. Gdyby wyjawiła im, kto pobił Francesco, na pewno wpakowałaby Jorge w kłopoty, gdziekolwiek on się znajdował. Gdy Lodovica trochę się uspokoiła i wróciła do zwyczajnego życia, musiała żyć bez jakiejkolwiek pomocy. Została kelnerką w pobliskiej kawiarni szukała jakichś studiów, w których mogłaby rozpocząć swą naukę inżynierii. Jednak musiała trochę zarobić nim mogłaby cokolwiek zrobić; została bez ani jednego grosza w kieszeni, bowiem jej rodzice nie chcieli mieć z nią kontaktu i na dobry początek musiała nauczyć się żyć samodzielnie. Starała się nie myśleć dużo o swej przyszłości, lecz nie było to takie łatwe jak jej się wydawało.
     Fala obrzydzenia przeszła przez jej ciało i po raz kolejny zebrało jej się na wymioty. Raptem osunęła na podłogę i oparła się o ścianę, ponieważ czuła się, jakby ktoś ją trzymał za ramiona i przytrzymał, kazał, żeby leżała na ziemi. Czuła się jak marionetka. Zwykła, bezproduktywna marionetka, która nie miała w życiu żadnego celu. Była jak motyl bez skrzydeł.
     Wydała z siebie głośny wrzask, przerażający, przeraźliwy oraz niepowstrzymalny. Wtem Lodovica ujrzała na podłodze krew, mnóstwo krwi rozlanej dookoła niej. Nie potrafiła oddychać równo, ciągle wzdychała i jęczała, a rozdzielający ból stawał się jeszcze gorszy.
     Zerwała z siebie swą obcisłą piżamę, by choć odrobinę złagodzić ból i przykryła się nią, nadal zaciskając zęby z bólu. Padła na ziemię, jej policzek dotykający zimnych płytek.
     Wówczas zrozumiała co się dzieje.
     Straciła dziecko. Szach mat.
     Jedyna pamiątka po nim, martwa.
     Jedyny znak.
     Jedyny dar.
     Niesprawiedliwość wygrała.
     Mogła otrzymać jedyną malutką osóbkę, która by ją pokochała, mimo jej mrocznej przeszłości. Jednak ta szansa przeminęła - na zawsze.
     Co w tej chwili czuła?
     Nic.
     Cholerną pustkę, którą mogła wypełnić tylko miłość, której wtedy najbardziej jej brakowało.
     - Uratuj mnie...
     Lecz nikt nie przyszedł, a ona została sama, przerażona, na podłodze w pustym mieszkaniu na pustej ulicy ze złamanym sercem.
     Zycie to zwykła walka o przetrwanie - wszystko co Cię zabija, sprawia, że jesteś jeszcze silniejsza.


- Kocham cię - wyszeptał, prosto do jej ucha, by  nikt inny tego nie słyszał.
- Nie zostawisz mnie, prawda?
- Nigdy.

    _____________________________
A oto kolejne dzieło dziewczyny o imieniu Nina, która po raz kolejny zawaliła sprawę.
Tym razem pojawiło się jednak coś innego na tym blogu, coś mroczniejszego.
Został napisany z myślą o osobach, które są dziś razem ze mną i które sprawiają, iż moje życie od razu staje się piękniejsze. Lecz musicie wiedzieć, że w mojej głowie siedziała w szczególności jedna osoba, która jest dla straszliwie ważna - to właśnie na jej konkurs miała wysłać tego OS'a. 
Mam wielką nadzieję, że Natalka przeczyta to oraz mi wybaczy, ponieważ wiem, że zachowałam się chamsko i nie zasługuję na to. Ale zawsze warto mieć nadzieję, nieprawdaż?
Jak Wam mijają wakacje? :D Mi osobiście strasznie się podobają, lecz mają jedną wadę - nie mam zupełnie czasu na tego bloga. Następny rozdział? Nawet o tym nie myślcie. Mam szczęście, że udało mi się napisać to coś na górze, bowiem jestem okropnie zabiegana oraz wena mi niestety nie powróciła. 
Czekam na Wasze hejty i komentarze ^^

Nina Verdas ♥